Recenzujemy

Brylantowa 16: emocje opadły

Minęły już ponad 2 lata odkąd po raz pierwszy przekroczyłam próg restauracji Brylantowa 16. Sygnowany hasłem „kuchnia emocjonalna” lokal otwarto w jeden z upalnych dni w czerwcu 2016 na wrocławskim Ołtaszynie. Wówczas Ołtaszyn kojarzył mi się z ogromnymi korkami, kilkunastoma kilometrami od mojego miejsca zamieszkania i właściwie niczym więcej. Po tej wizycie emocje na talerzu wzięły górę i może nie wystarczająco często, ale zdarzało mi się przebić przez korki i zasiąść w urokliwym lokalu, który miał to „coś”. Czasu przeszłego użyłam nieprzypadkowo.

Choć moją najczęstszą towarzyszką w restauracyjnych eskapadach jest Kasia, to do Brylantowej trafiła dopiero teraz, po dwóch latach od otwarcia. Trafiła do lokalu, w którym karta przeszła całkowitą rewolucję i z początkowego zamysłu zostało chyba wyłącznie logo i wystrój. Menu to przekrój, a raczej galop po daniach, które „ludzie lubią” i zamawiają, a więc pewniaki, których nic nie łączy. Począwszy od carpaccio z polędwicy oraz krewetki, przez rosół z kury, sznycel wieprzowy i filet z kurczaka, po risotto, stek, burgera, azjatyckie stir-fry i papardelle. Na „deser”, a jakże, pizza. Spośród tego misz-maszu ja wybieram zupę dnia (krem porowo-ziemniaczany, 13 zł) i pizzę a’la margherita (17 zł), Kasia natomiast stir-fry z kaczką (33 zł).

Na początek trafia do nas zupa dnia pod postacią zawiesistej mieszanki pora i ziemniaka, w smaku kwaśna, przypominająca mi maślankę. Nie do końca kremowa konsystencja (bardziej zawiesisto-kleista) nie uwodzi podniebienia, mam trudność z wyróżnieniem konkretnego smaku i jedzenia z przyjemnością. I choć tego dnia skwar dawał się we znaki, chłodnik w tej formie nie było tym, czego szukałam.

Chwilę później przyszedł czas na pizzę. Plusem są składniki, a więc lekko kwaskowaty sos pomidorowy, dobry jakościowo ser i smaczna oliwa. Minusem natomiast podstawa dobrej pizzy, czyli ciasto. Przypominało nieco podpłomyk, który żyje w piecu własnym życiem: z jednej strony przypieka się niemal na wiór, z drugiej pragnie „wyhodować sobie ranty”. Całość jest niespójna, niezbyt smaczna i po tej próbce nie chciałabym wrócić po więcej.

[Kasia] Stir-fry z kaczką trudno nazwać spełnieniem marzeń fana Azji na talerzu, ale z punktu widzenia smaku nie mam większych uwag. Mięso było miękkie i sprawnie zamarynowane, warzywa świeże i chrupkie, a makaron w sosie sojowym zgrabnie spinał całość. Mimo to, za 33 złote oczekiwałabym czegoś więcej niż zestaw, który w znacznie niższej cenie znaleźc można w dowolnym chińskim barze.

Gdybym Brylantową odwiedziła po raz pierwszy, być może odbiór byłby mniej krytyczny. Nie spodziewałabym się restauracji z charakterem, wyróżniającej się w stylu „jeśli chcesz zjeść makaron, przejedź się na Ołtaszyn”. Teraz to knajpka jakich wiele, osiedlowa, gdzie może dla każdego coś miłego, ale bez specjalnego polotu. Jak kto lubi, ja na ten moment podziękuję.

Aga

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również