Recenzujemy

Cherry Lounge & Restaurant: smak jest kobietą

Szampańskie opowieści

Kobieta szef-kuchni to w Polsce wciąż efemeryda, ale we Wrocławiu najwyższe, kuchenne insygnia coraz częściej trafiają w damskie ręce. Katarzyna Daniłowicz, Justyna Słupska-Kartaczowska czy Beata Śniechowska to najlepsze przykłady tego trendu. Wpisuje się w niego także szefowa Cherry Aleksandra Kruk, dzięki której kuchnia w tej restauracji jest co najmniej warta uwagi.

Cherry odwiedziłam przy okazji szkolenia dotyczącego szampana, prowadzonego przez Izę Kamińską z portalu winiarskiego winicjatywa.pl, której werwa i wiedza robią naprawdę imponujące wrażenie. Historia i ciekawostki dotyczące alkoholu zaostrzyły nasze apetyty, ale ze szkolenia wyniosłam głównie jedną rekomendację: jeśli nie lubisz szampana, spróbuj go w innym kieliszku. Jak się okazuje podłużne, smukłe lampki, w którym zwykle jest serwowany, dokonują morderstwa na jego aromacie. Wystarczy przelać szampana do bardziej klasycznego kieliszka do wina z szerszą podstawą, a smak diametralnie zmienia się na plus. Jeśli dorwiecie szampana z nieco wyższej półki polecam zrobić test porównawczy – zaskoczenie gwarantowane.

Szampan szampanem, ale to kuchnia interesuje mnie najbardziej. Moje pierwsze wrażenie po tej kolacji zawiera się w jednym słowie: konsekwencja.  Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni jadłam w miejscu, w którym wszystkie dania prezentowały równie wysoki poziom pod względem smaku i spójności składników. Każde z nich miało odrębny charakter, ale wszystkie elementy wyśmienicie zgrywały się na talerzach i między nimi. Uczciwie dodam, że obyło się bez fajerwerków i żadna z potraw nie chwyciła mnie za serce w szczególny  sposób. Nie mam jednak wątpliwości, że tutejsza szefowa kuchni potrafi umiejętnie potraktować każdy składnik, z którym ma do czynienia. Miękkie i w punkt dosmażone były przegrzebki w swojskim towarzystwie puree z mięty i groszku oraz zaskakująco zgrabnie spinającym całość sosem z marakui. Nie zawiódł też delikatnie zezłocony królik na wyrazistym, zielonym ravioli. Jako zagorzała fanka klasycznego creme brulee nieco obawiałam się jego dyniowej wersji, ale zupełnie niepotrzebnie. Dynia świetnie uzupełniła śmietankę i wanilię, a sos makowo-marcepanowy rozbił smakową monotonię tego deseru.

Na koniec kilka słów o wystroju. Jest nowoczesny, ale nie pozbawiony przytulności i odrobiny dowcipu, którą reprezentują zwłaszcza grafiki z szampańskimi cytatami na ścianach. Gdyby we Wrocławiu mieszkały moje ulubione femme-fatales z serialu Riverdale, czyli Veronica  i Cheryll, na pewno właśnie tu wpadałyby na ulubione Mimozy (tuż po albo między lekcjami).

Połowa stycznia to doby moment na to, żeby pomyśleć o walentynkowej rezerwacji, a Cherry Lounge & Restaurant to w tym kontekście propozycja jak najbardziej do rozważenia. Będzie niezobowiązująco, ale z wyraźną nutą elegancji, z menu w cenowej normie i pewnością, że miłego wieczoru nie zakłóci fałszywa nuta na talerzu.

Cherry Lounge & Restaurant
ul. Kuźnicza 10
12:00-22:00
www.cherryrestaurant.pl

Kasia

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również