Recenzujemy

Like It – #foodporn na Grunwaldzie

Lajki polecą jak szalone

Jako że mym środowiskiem naturalnym są media społecznościowe, nie sposób bym nie odnotowała lokalu o nazwie „Like It” z popularnymi instagramowymi hashtagami na szybach. Apetyczne hashtagi i zdjęcia w sieci swoją drogą, ale by naprawdę się polubić, musiałyśmy zweryfikować przede wszystkim ich jedzenie.

Mocno osadzona w klimatach social media nazwa wiąże się z osobistą historią właścicielki, Marty. Jak sama przyznaje, nim marzenie o własnym lokalu zaczęło kiełkować, przygotowując dania w domu, wrzucała je również do sieci. Zbierała tym samym sporo „lajków”, a więc knajpka nie mogła nazywać się inaczej niż właśnie Like It. Lokal nie jest zbyt obszerny, ale wyróżnia go doskonała lokalizacja. Wnętrze urządzono zgodnie z panującymi trendami, ale bez sztampy. Przeważa biel i czerń, ladę ozdabia modny neon „Like It”, a na ścianach wiszą grafiki przedstawiające… czarnoskórych raperów, co wiąże sięz osobistymi muzycznymi preferencjami właścicielki. Tuż nad ladą znajduje się tablica, na której codziennie wypisywane są pozycje lunchowe, a gdy spojrzy się w prawo, oczom ukażą się kronaty, wizytówka lokalu.

likeit8 likeit1

Same kronaty to foodporn w czystej postaci. Jak dotąd nie było ich we Wrocławiu i dopiero teraz wiemy, ile na tym traciliśmy. Kronat, a więc połączenie donuta i croissanta z nadzieniem w środku i polewą na wierzchu, kosztuje w Like It 8 zł i ma tylko milion pięćset kalorii. Nie ma to znaczenia, bo w kategorii słodycze ewidentnie znajduje się w czołówce naszych marzeń deserowych. Ciasto jest tłuste, ale przy tym delikatne, nadzienie na bazie serka mascarpone (w dniu naszej wizyty kokosowe lub o smaku hibiskusa) współgra z mocno maślanym ciastem na drożdżowej bazie (zrobienie go zajmuje aż trzy dni!), a wisienką na torcie jest polewa – moje serce skradła ta z prawdziwą białą czekoladą. Kronaty (a właściwie cronuts) to przysmak nowojorczyków, którzy ustawiają się w długich kolejkach, by móc go spróbować. Jeśli i Wrocław doceni ich wyborny smak, Like It wróżymy to samo.

likeit2 likeit7

Prócz łakoci, Like It to także zmienna oferta lunchowa. Ceny dań plasują się w przedziale 10-25 zł, ale można też skorzystać z oferty łączonej – zupa i danie główne to koszt 25 zł, natomiast opcja z deserem kosztuje 30 zł. Wybieramy krem z selera z ciastkiem kakaowym, musem z papryki i topinamburem (10 zł), polecaną polędwiczkę z puree buraczanym, pieczonym ziemniakiem, śliwką, demi glace i marchewką piklowaną (25 zł) oraz gnocchi z grzybami i lubczykiem (13 zł).

Nim dostałyśmy swoje dania, podano nam czekadełko, czyli chleb wypiekany na miejscu. Na drożdżach, ale niesamowicie miękki, za sprawą przygotowywania go częściowo na parze. Ci, którym wyjątkowo posmakuje, mogą go także zawczasu zamówić na wynos.

likeit3

Na pierwszy ogień poszła zupa, a wraz z nią miłe zaskoczenie. Gęsty, treściwy i mocno selerowy krem przełamano słodkim, czekoladowym akcentem i lekko orzechowym smakiem topinamburu. Całość grała ze sobą fenomenalnie, a dodatkowych wrażeń dostarczała prezentacja oraz typowo restauracyjny (wbrew niewysokiej cenie!) sposób podania.

likeit5

Zaraz po tym na naszym stole pojawiły się dania główne. Mimo że nie jestem wielką fanką makaronów i klusek, to gnocchi zrobiło na mnie wrażenie. Same kluseczki mogłyby być gotowane chwilę krócej (były trochę zbyt miękkie), ale to jedyny zarzut w ich kierunku. Świetnie bowiem współgrały z grzybami (i to nie pieczarkami, a aromatycznymi borowikami), ciężkim śmietanowym sosem z dodatkiem lubczyku oraz parmezanem. Palce lizać!

likeit4

Równie smaczne były polędwiczki – miękkie mięso podkreślono ostrym puree buraczanym, a sos do polędwiczki, przypominający czekoladowe mole poblano, podano w łupinach cebuli. Mały minusik dla pieczonych ziemniaków – odrobina soli i dłuższy pobyt w piecu dobrze by im zrobiła. Te dwie drobnostki to jedyne, co zmieniłybyśmy w naszych daniach.

likeit6

Like It to dla nas tak duże i pozytywne zaskoczenie, że zamiast zwykłego lajka, ślemy serduszko. Ceny zbliżone do barowych, a jakość konkurująca z restauracjami z wrocławskiej czołówki – Kasia za swój krem, polędwiczkę i kronata zapłaciła 30 zł. Prócz tego miła atmosfera, przepyszne słodkosci i zawsze trzymająca poziom kawa Etno, z autorskimi elementami latte art, tworzonymi przez przemiłego kelnera. Czekamy z niecierpliwością na zapowiadaną stałą kartę i trzymamy mocno kciuki, by Like It zagościło we Wrocławiu na stałe.

Aga

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również