TOP

Lodowe rarytasy – na wskroś subiektywny TOP wrocławskich lodziarni

Czyli gdzie pójść, by nie zostać na lodzie

Prawdziwi wielbiciele lodowych smakołyków kierują swe kroki do lodziarni przez cały rok. Przyjęło się jednak, że to lato jest czasem, gdy po lody sięgamy chętniej i częściej. I choć wakacje już za nami, wciąż jest okazja, by spróbować nowego. Zwłaszcza, że tak jak wszystkie frytki we Wrocławiu są belgijskie, tak i lody muszą być naturalne aż do bólu, przynajmniej w opinii właścicieli. Na które uwagę zwrócić warto, a na które spuścić zasłonę milczenia?

Baldimo-lody_2

1

Aga

Lodziarnia Roma – ul. Rydygiera 5

Lody tak prawdziwe, że aż ciężkie. W niewielkim lokalu na wrocławskim Nadodrzu, kręci się je już od kilkudziesięciu lat. I choć w Romie nie uświadczy się trendów modno-batonowych, prawdziwa śmietanka, chałwa czy marcepan smakują na wskroś intensywnie. Dodatkowym smaczkiem są żetony określające liczbę zamówionych gałek, które klient otrzymuje już po uregulowaniu należności. Chce się tu wracać jak najczęściej, chłonąć atmosferę i trwonić wypłatę na lodowe żetony.

Balduno Manufaktura – ul. Wita Stwosza 15, Hubska 72c, Bulwar Dedala 11a, Krynicka 1/7, Ołtaszyńska 92a/7

Nie kryjąc swych zawodowych powiązań z Balduno, nie kryję też identyfikowania się z produktami, które reprezentuję. Jest sentyment, który pozostał po wspólnych nieomal codziennych wycieczkach z Kasią do macierzystego lokalu, są też smaki, których wyczekuję jak pierwszej gwiazdki. Są wreszcie lody, które smakują prawdziwie i pozwoliły mi polubić, ignorowane wcześniej, sorbety. Będąc „w środku tej machiny” wiem, jak przygotowywane są lody, ile smaków odpada na poziomie testów i jakie składniki wykorzystywane są do ich produkcji. Wiedząc to wszystko, polecam je z całkiem czystym sumieniem.

Krasnolód – ul. Komuny Paryskiej 10

O Krasnolódzie usłyszałam kilka miesięcy temu, zachwycając się przewrotną, a przy tym nieprzekombinowaną nazwą. Chwilę wcześniej był debiutancki tasting (jeszcze anonimowy) w Barbarze. Później pierwsze spotkanie w Kaczce Dziwaczce, aż wreszcie kolejne, potwierdzające, że Krasnolód zamiesza na wrocławskiej scenie lodowej. Lody są słodkie, acz intensywne i co więcej, przygotowywane z fantazją w zakresie doboru smaków. Czekamy na więcej!

2

Kasia

Cukiernia Domowa Kiełczów – ul. Poleska 50, ul. Polna 20 (Kiełczów)

Mieszkańcy Psiego Pola mogą wprawdzie cieszyć się lodami z Krasnolóda, ale to nie jedyne smaczne lody w tej części miasta. W tutejszej hali targowej (swojsko zwanej Blaszakiem), funkcjonuje Cukiernia Domowa Kiełczów, która również oferuje zimny przysmak na bardzo przyzwoitym poziomie. Moi osobiści faworyci to truskawka z bananem (i aromatem gujany) oraz mocno owocowa porzeczka. Tu na wspomnienie zasługuje również cena, która w przypadku dwóch gałek wynosi 5,5 złotego.

Cukiernia Królewska – ul. Kazimierza Wielkiego 25

Niepozorna, nieco staromodna cukierenka przycupnęła zaledwie kilkanaście metrów od Kulki, ale tu raczej nie traficie na kolejki. Tłumaczę to wyłącznie siłą przyciągania konkurencji, bo tutejszym lodom, poza okazyjnym nadmiarem cukru i nieco zbyt kruchymi sorbetami, trudno cokolwiek zarzucić. Każdego dnia spotkacie tutaj przynajmniej jeden smak batonowy, kilka klasycznych i owocowych, a często także kawę z białą czekoladą, ponieważ lokal serwuje też małą czarną na wynos. Warto wpaść tu również na intensywnie grejpfrutowy sorbet z kawałkami owoców.

Lizing – ul. Świdnicka 30/32

Podczas gdy znakomita większość lodziarni w swej stałej ofercie ma smaki kultowe – śmietanka, truskawka, czekolada – Lizing zrobił krok naprzód i codziennie oferuje swym klientom… prosecco. Pyszne, intensywne i na tyle alkoholowe, że będąc kierowcą lepiej z nich zrezygnować. Moim osobistym faworytem są też lody różane, a mnogość ciekawych kompozycji zachęca do częstych powrotów.

3

Aga

Tralalala Cafe – ul. Więzienna 21

Tralalala polecam wszystkim, których możliwości kubków smakowych kończą się na Algidzie, ale lubią wydawać na lody więcej, niż powinni. A tak całkiem serio – sprawdziwszy niedawno po raz kolejny lody w tym miejscu, poczułam się jak dziecko, któremu powiedziano, że Święty Mikołaj nie istnieje. Tralalala było pierwszym lokalem we Wrocławiu, w którym odkryłam, że lody włoskie, to nie te śmietankowe z automatu. Przez lata prowadziłam tam wszystkich znajomych, aż w końcu… poziom pozostałych lodziarni poszybował w górę i apetyt na jakość wzrósł, bądź też Tralalala poszło na łatwiznę. Obecnie serwuje fluorescencyjną pistację i milion pięćset sto dziewięćset smaków lodów, wszystkie zaś przypominają jedno: rozczarowanie.

Amorinio Cafe – Wita Stwosza 1-2

Spośród zalet Amorinio nie należy pominąć jednej – lokalizacji. Po niej niestety trzeba dyplomatycznie zamilknąć, bo lokal ten przyciąga rzeszę turystów nie oferując właściwie nic w zamian. Lody koło naturalnych nawet nie stały (choć trzeba oddać właścicielom, że nie promują tego wszem i wobec), porcje są nieadekwatne do ceny, a konia z rzędem temu, kto odgadnie, jaki smak przed chwilą zamówił. Drodzy turyści – we Wrocławiu mamy naprawdę smaczniejsze lody.

Lody Barton – al. Kasprowicza 20, Sukiennice 3/4

O ile w stosunku do Amorinio nie żywię większych uczuć, o tyle umieszczanie tu Lodów Barton, przychodzi mi z niejaką trudnością. Doceniam tradycję i chęć dostosowania oferty do różnych grup docelowych (nietolerancja laktozy, diabetycy), ale smutno mi, gdy w tym wszystkim smak traci jakiekolwiek znaczenie. Lody Barton może i ochłodzą w upalny dzień, ale nie dostarczą przy tym żadnych doznań smakowych. Szkoda.

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również