Recenzujemy

Lviv: zachwyt ponad podziałami

Przesmaczna Ukraina

Łączenie jedzenia z polityką to prosty przepis na niestrawność, ale ta sama wchodzi nam w talerze. Słowo imigrant dla wielu stało się straszakiem, co nie przeszkadza obrońcom polskości zajadać się kebabami, których bez imigrantów w Polsce by nie było. Nie byłoby także coraz popularniejszej kuchni ukraińskiej, która kilka miesięcy temu zyskała we Wrocławiu nową reprezentację –
Lviv. Restaurację założył Andriej, który przyjechał szukać szczęścia w polskiej gastronomii, a powodzenie knajpki pokazuje, że smaczna kuchnia to najlepszy sposób na porozumienie ponad podziałami.

W przypadku kuchni ukraińskiej różnic kulinarnych między naszymi narodami jest niewiele. Po wschodniej i zachodniej stronie granicy na Bugu lubi się pierogi, wieprzowinę, ziemniaki, treściwe zupy, zimną wódkę i słodkie desery twarogowe. Z pozoru podobne dania mają jednak lokalną specyfikę. Właśnie dlatego kuchnia ukraińska nie jest prostym synonimem domowej i zawsze przynosi przyjemną odmianę.

Lviv znajduje się w niepozornym betonowym pawilonie przy ulicy Legnickiej (w miejscu dawnej Gastrofazy), a skromne, wypełnione stolikami wnętrze zapełnia się w błyskawicznym tempie. Do lokalu wpadają starsi i młodzi, indywidualnie lub w grupach, a do nasiadówek w większym gronie zachęca lodówka pełna ukraińskiego piwa.

Przy barze znajdziecie menu, choć pozycje z karty ozdabiają też ścianę. Wśród nich nie mogło zabraknąć klasyków, takich jak moje ulubione pielmieni i ukochane przez Agę serniki, ale znajdziecie tu też (a jakże) barszcz ukraiński, pierogi, kilka zestawów z plackami ziemniaczanymi i wariacje typowo domowe. Nie zabrakło również tytułowych blinów z kawiorem oraz wódki.

Z karty wybieramy to, co swojskie i tanie: ja barszcz ukraiński (9,5 zł) i pielmieni (13,5 zł) oraz piwo Lwowskie (7,5 zł/0,5 l), Aga placki ze śmietaną (9 zł  + 2 zł ) oraz serniki (13,5 zł).

Jakie powinny być pielmieni? Drobniutkie, ulepione z cienkiego, elastycznego ciasta oraz rozpływające się w ustach, i właśnie takie zjecie w Lvivie. Ta potrawa jak żadna inna z mącznych łączy delikatność struktury z wyrazistością smaku, a maślana kąpiel i szczypta koperku stawiają smakową kropkę nad „i”.

Pierożkom nie ustępowała solidna porcja barszczu ukraińskiego, leciuteńko zabielonego i pełnego warzyw oraz mięsa. Przepadam za barszczami wszelkiej maści, a w ukraińskim szczególnie odpowiada mi przełamanie buraczanego kwasu słodyczą marchewki i mlecznymi nutami śmietany. Zupa jest charakterna, świetnie doprawiona i sama w sobie mogłaby stanowić danie na nawet spory głód.

Do tej pory najlepsze placki ziemniaczane w mieście jadłam w WieprzaWinie, a te z Lviv mają szansę zająć miejsce na podium. Wyróżnia je przede wszystkim śladowy, w zasadzie niewyczuwalny dodatek mąki, dzięki czemu są wyjątkowo puszyste, mięciutkie i tylko symbolicznie zezłocone na brzegach. Jest to wprawdzie totalne przeciwieństwo chrupiącej skórki, którą w plackach lubię najbardziej, ale danie w tej formie też ujmuje smakiem, zwłaszcza w zestawie ze śmietaną.

Obiad wieńczy deser, czyli serniki z domowy sosem owocowym i (ponownie!) śmietanką. Twarogowe placuszki są leciuteńkie, mleczno-słodkie i tworzą wyjątkowo udaną parę z owocowym sosem. Miłośnicy klasycznego sernika znajdą w Lvivie godną, wschodnią alternatywę dla ich ulubionego deseru.

Nie trzeba jechać do Lwowa, by spróbować tego, co najlepsze w ukraińskiej kuchni. Wroclawski Lviv ugości Was miło, przesmacznie i ze wschodnią duszą.

Lviv
ul. Legnicka 25
Pn-Ndz: 11:30-22:00

Kasia

1 Komentarz
  1. Ala 7 lat ago

    Zgadzam sie z opinią:) mieszkam obok w bloku i zaglądam tam czesto, smak nie do opisania.

    Reply

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również