Recenzujemy

Oliwa i Ogień: Neapol znów we Wrocławiu

Wydawać by się mogło, że na temat pizzy neapolitańskiej zostało powiedziane już wszystko. Że to królowa wśród włoskich placków, że ranty idealnie chrupiące, ciasto zwalające z nóg, pomidory idealnie łączące kwaśność ze słodyczą, a mozzarella rozpływająca się w ustach. Można by temat zamknąć raz na zawsze uznając, że po co powtarzać coś, co mówiono już tyle razy. Można, ale po co?

Pizza neapolitańską jest jedną z tych, które szanuję najbardziej. Choć psychofanką pizzy niemal każdej pozostanę do grobowej deski i pośrednio z jej powodu planuję już wyjazd do Neapolu. Gdy więc Neapol wita po raz kolejny we wrocławskich realiach, nie trzeba mnie długo namawiać do wizyty. Oliwa i Ogień, nowy nabytek na ulicy Igielnej, obok znanych i lubianych zwłaszcza w kręgach studenckich 13 Igieł, to kolejny przedstawiciel neapolitańskiego nurtu we Wrocławiu. Krótka karta skupia się na konkretach, a więc pizzy w cenach od 15 złotych za marinarę do 32 złotych za wersję z krojonym na miejscu prosciutto. Prócz tego, w menu znaleźć można jeszcze talerz włoskich specjałów i… właściwie tyle. Do picia mamy tu zimne napoje, a w planach, po uzyskaniu koncesji, również czeskie piwa (to akurat nieco dziwi) i wina, wraz z ubóstwianym przeze mnie prosecco.

Każda z nas wybiera po jednej pizzy: dla mnie to margherita D.O.P., a więc na bazie mozzarelli di bufala (25 zł), Kasia decyduje się na wersję pikantną z dodatkiem salame piccante (24 zł). Po kilkunastu minutach na naszych stołach pojawiają się dwa aromatyczne placki z typowym dla pizzy neapolitańskiej ciastem. Cieniutkim na środku i wypieczonymi rantami, lekko spieczonym z charakterystycznymi bąblami. Ciastu w wersji kasinej nie można nic zarzucić, moja bufala była odrobinę zbyt cienka na środku, przez co dość mocno namokła. Smak rekompensował jednak trudności w konsumpcji.

Rozpływająca się w ustach bufala zasługuje na uwagę i wybór zamiast klasycznej mozzarelli. Kasia również nie pożałowała wyboru wersji z salami ze względu na jego dobrą jakość. Całości wrażenia dopełniał smaczny sos o odpowiedniej kwasowości i słodyczy pomidorów, a także dodatek smacznej oliwy. Nic dodać, nic ująć.

Ten, komu przyjdzie do głowy, że Wrocław nie potrzebuje już kolejnej pizzerii, niech najpierw przejdzie się do Oliwa i Ogień. Może nie gwarantuję, ale zakładam, że wielu stwierdzi „może i wystarczy już tych pizzerii, ale ta dobrze pasuje do grona tych najlepszych”.

Aga

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również