Recenzujemy ,  TOP

Oto najpiękniejsze ciastka w Polsce – czy smakują równie dobrze?

Pojedynek na monoporcje

(Update 16.06.2020 r.)

Wystarczyło kilka lat, żeby z modnej nowinki stały się gwiazdami Instagrama i cukierniczych pracowni. Mowa o monoporcjach, czyli niewielkich ciastkach zazwyczaj formowanych w zgrabne, misternie zdobione kopułki i ich wariacje. Pod lustrzaną lub matową polewą kryją kremową bazę często wzbogaconą o musy bądź galaretki, a czasem także kontrastową, chrupiącą podstawę. Wszystko to  sprawia, że pojedyncza i zazwyczaj niewielka porcja kryje całą paletę wrażeń. Stworzenie takiego deseru to spora sztuka, bo i forma i smak muszą zachwycać na równi. Sprawdziłyśmy, czy polskie cukiernie mające je w ofercie sprostały temu słodkiemu wyzwaniu.

Warszawa: Deseo

Niewielki lokalik schowany w osiedlu wraz z dość industrialnym wnętrzem nie zdradza odwiedzającemu, co za chwilę go spotka. Zajmując jedno z nielicznych miejsc w środku i siedząc w nim choć przez chwilę można już wniknąć w atmosferę podniosłości cukierniczej. Za szybą pieczołowicie przygotowywane są słodkie dzieła sztuki, które trafiają do lady obserwowanej czujnie przez zgłodniałych wrażeń gości. Prócz ciastek, sprzedawane są tu pralinki. Jedne i drugie wynoszą cukiernictwo na nieznany wcześniej poziom, daleki od babcinych serników i napoleonek sprzedawanych na wagę. Aptekarska dokładność sprawia, że przypadki nie mają racji bytu – doskonałe z zewnątrz ciastka skrywają w sobie bogactwo tekstur – chrupkość, gładkość, kremowość – i słodycz mieszającą się z nutami kwasowości. Równie nieskazitelne są pralinki, małe, ale dające tyle przyjemności, co espresso przygotowane z najlepszych kawowych ziaren.




Gdańsk: Umam

Mamy teorię, że nazwa UMAM to tak naprawdę skrót od UMarłAM (ze szczęścia). Tak się czułyśmy, gdy dwukrotnie podczas krótkiego weekendu odwiedziłyśmy obie placówki gdańskiego raju dla łasuchów. Pewnie nigdy nie zapomimy stresu na widok osób, które porcja po porcji opróżniały ladę ze słodkości – na szczęście dla nas ich nie zabrakło. Dwukrotna wizyta była dowodem geniuszu cukiernictwa, jaki prezentuje tutejsza załoga. Każda monoporcja uderza zdecydowanym smakiem, wyważoną słodyczą, a zaskakujące chrupnięcie lub nuta kwasowości sprawia, że można uronić łezkę lub popędzić po kolejne ciastko. Warto zabrać tu konserwatystów, którzy mogą skonfrontować tradycję z tutejszym sacherem czy jabłecznikiem.

Śląsk: Fanaberia

Warszawa, Gdańsk i… Wodzisław. Jak widać, cukiernicze nowinki nie są domeną  wyłącznie dużych miast. Przy tutejszym Rynku czeka na Was pastelowe królestwo z niewielką ladą wypełnioną deserami, w tym także monoporcjami. Wizualnie dorównują wielkomiejskiej konkurencji, ale prześcigają ją słodkością – to zdecydowanie najsłodsze desery spośród testowanej czwórki, co nie znaczy, że mamy do czynienia z niezjadliwym, cukrowym ulepkiem. Wręcz przeciwnie – nuty mleczne, waniliowe, czekoladowe i karmelowe łączą się wyjątkowo zgrabnie, kontrowane przez owocowe i orzechowe dodatki. Fenomenalne są tekstury, od kremowych przez żelowe po chrupkie. Widelczyk wchodzi w ciastko jak w masło, ale całość pozostaje zwarta i do ostatniego kęsa ładnie prezentuje się na talerzu. Cóż powiedzieć – tylko brać i jeść.

Wrocław: Nanan

Ci, którzy czytają bloga nieco dłużej wiedzą, że Nanan to dla nas miejsce szczególne. Tworzące je dziewczyny poznałyśmy po raz pierwszy, gdy ich kultowy dziś, pluszowy lokalik przy rynku dopiero się tworzył. Ich ciastka, jeszcze w niczym nie przypominające monoporcji, z miejsca nas urzekły i uznałyśmy, że absolutnie warto, żeby inni poznali i je, i stojące za nimi kobiety. Dziś to spotkanie wydaje się prehistorią, a w różowo-złotych wnętrzach Nanan  nieustannie kręcą się goście. Od czasu do czasu wpadamy i my, na absolutnie przepyszne eklery z waniliowym kremem i kruchutkie makaroniki podlane lampką prosecco lub filiżanką kawy. Zachwyt nad nimi nie obejmuje jednak tutejszych monoporcji, a raczej obejmować przestał, gdy spróbowałyśmy tego, co oferuje konkurencja. Tutejsze ciastka są śliczne, ale zawodzą brakiem wyrazistości smaków. Subtelność w deserach bywa cnotą, ale to nie ten przypadek. Tak jakby przy doprawianiu musów i mas zatrzymano się w pół kroku, odejmując garść owoców czy porcję wanilii, które powinny do nich trafić. Nietrafione bywają też struktury, gumowe zamiast kremowych. Mimo to zachęcamy – dla tych eklerków i możliwości zjedzenia ich w uroczych wnętrzach warto przejechać pół miasta. Co nie znaczy, że wszystko w tym lokalu jest cukierkowe.



Kraków: Słodkości by Oskar Zasuń Chef

Minęło już trochę czasu odkąd testowałyśmy najpiękniejsze ciastka w Polsce i myślałyśmy, że poprzeczka została zawieszona tak wysoko, że trudno będzie nas zaskoczyć. A jednak wizyta w Krakowie i spontaniczne odwiedziny w Słodkościach pozostawiły nas z błogimi uśmiechami i ekstazą w żołądku. Słodkości, podobnie jak pierwszy lokal Umam w Gdańsku, schowany jest w osiedlu, między blokami. Przyjemny wystrój schodzi na drugi plan, bo królową jest lada, w której dumnie prezentują się słodkie cacka. I znów nie chodzi o wygląd, któremu nie można nic zarzucić, a o niesamowitą wprawę i kunszt cukierniczy, zabawę formą i konwencją. Niewielkich rozmiarów beza może być idealnie krucha na zewnątrz i rozkosznie miękka w środku, pod warstwą doskonałego kremu z mascarpone skrywać pojemniczek z białej czekolady z lekko kwaśną konfiturą przełamującą słodycz. Podobnie jak we wrocławskim Nanan, fenomenalne są też eklery, kruche i delikatne z przepysznym kremem nie tylko w środku, ale też na zewnątrz! Wariacja z nadzieniem mango-marakuja i dodatkiem nugatu jest absolutnie fenomenalna. Ciastka mają idealnie wyważoną słodycz i interesującą strukturę: krem rozpływa się w ustach, a ciastko chrupie, nuty słodkości łączą się z kwaśnym posmakiem, a całość pozostawia z wrażeniem doskonałości. Obowiązkowy punkt na gastronomicznej mapie Krakowa!

Warszawa: Batida 

Przy okazji ostatniego wypadu do Warszawy w oko wpadła nam cukiernia Batida mieszczącą się w Hali Koszyki. Od większości przybytków z monoporcjami Batidę z pewnością wyróżnia historia  –  marka istnieje od ponad 30 lat, a koncept tworzą trzy pokolenia kobiet. Brzmi zachęcająco? Zdecydowanie, do tego widok prześlicznych monoporcji za szklaną ladą zdecydowanie podkręca apetyt. Zgodnie z trendami, w gamie smaków znalazły się zarówno karmelowo-czekoladowe jak i te z kremową otuliną i mocno owocowym wnętrzem. Nasz wybór pada na monoporcję rabarbarową, nadzianą nugatem i potrójnie czekoladową.

Po pierwszych kęsach czar, niestety, pryska. Do różowiutkiej, rabarbarowej kuli najzwyczajniej trudno się dostać, ponieważ czekolada i polewa na jej powierzchni skutecznie opierają się widelczykowi. Efekt nie jest estetyczny, a różowa polewa przy okazji jest wyjątkowo klejąca i trzyma się mocno zarówno widelczyka, jak i miseczki. Kremowo-rabarbarowe nadzienie ciastka jest smaczne, aczkolwiek ze względów estetycznych można by popracować nad nadaniem musowi z rabarbaru innego koloru, bo naturalny niestety nie zachęca do jedzenia.

Potrójnie czekoladowa monoporcja przypomina o korzeniach biznesu, bo mamy tu do czynienia z wariacją na temat wuzetki w lekko odświeżonym wydaniu. Koncept ciekawy, smak nie najgorszy, ale cena zupełnie nieadekwatna do smaku. Cytując Agę, to ciasto pewnie byłoby hitem na imieninach cioci w latach 90., ale przerobione na monoporcję z kretesem przegrywa z konkurencją.

Promyczkiem nadziei okazała się złocista, orzechowa monoporcja z przepyszny, nugatowym nadzieniem z dodatkiem karmelu i chrupiącymi drobinkami. Idealna propozycja dla fanów orzechowych słodkości, moim zdaniem optymalna w smaku, zdaniem Agi ze słodyczą tu przesadzono – kwestia gustu.

Mimo kilku wpadek, Batida to miejsce warte przetestowania, bo choć poziom jest nierówny, można trafić na perełkę.

Na pierwszy rzut oka cena ciastek w każdym z opisanych miejsc to przesada – najtańsze zwykle kosztują od 12 złotych wzwyż. Wrażenie powinno zostać zatarte po jedzeniu, bo walory smakowe, skrupulatność i dobór składników usprawiedliwiają kilkunastozłotowy wydatek. Do tej listy pochwał dodać trzeba jednak jeden minus – żelatynę, która stabilizuje większość ciastek. Wegetarianie muszą więc zadowolić się tymi, których formę w ryzach trzyma czekolada lub agar, o co warto dopytać obsługę. Jedno jest pewne – wizyta w każdym z tych miejsc nie pozostawi odwiedzającego z letnimi emocjami, a co najwyżej z pustym portfelem.

Kasia & Aga

6 komentarzy
  1. Kajgam 6 lat ago

    Byłam we Wrocławiu i potwierdzam. Czegoś im w smaku brakuje – a przy takiej cenie wymaga się czegoś więcej niż tylko ładnie wyglądającego ciastka. Z malinowego, pistacjowego i (prawdopodobnie) melona z kokosem to ostatnie było najmniej „męczące” i młde. Najgorzej wypadła ta błyszcząca polewa (u Ciebie zielona – u mnie była czerwona) – przypominając bardziej tłustą żelkę niż apetyczny dodatek.

    Reply
  2. Marta 6 lat ago

    Od Deseo wolę Doux

    Reply
  3. To zapraszam jeszcze do nas, do Sztumu – małe miasto, rodzinna cukiernia bez designerskiej kawiarenki i mega marketingu- za to z pysznymi monoporcjami, choć one są raczej dodatkiem do naszego stałego repertuaru – takich ciast deserowych, tortów i – przede wszystkim – lodów tradycyjnych nie znajdziecie nigdzie! A po wszystkim będzie Wam błogo i w brzuchu i w duszy i w portfelu- zapewniam! Pozdrawiam, Cukiernia Sankiewicz 😘

    Reply
  4. Aurora 6 lat ago

    Babeczki, a co powiecie na Sweet Home Silesia w Katowicach? Byłyście? I jeszcze Wam rekomenduję Panią Foremkę też na Śląsku!!!

    Reply
    • Kasia 6 lat ago

      Oba lokale wyglądają obłędnie, sprawdzimy na pewno 🙂

      Reply
  5. det 5 lat ago

    Fanaberia z Wodzisławia jest fenomenalna. Jak na tak małe miasto utrzymanie tak wysokiego poziomu. Pełen szacun. warto odwiedzić!!

    Reply

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również