Recenzujemy

Pha Tha Thai: kawałek Tajlandii w centrum miasta

Na Więziennej nie tylko Włochy

Tajski lokal o wdzięcznej nazwie Pha Tha Thai to żadna świeżynka – zadomowił się na bogatej gastronomicznie ulicy Więziennej w 2015 roku i karmi swoich gości do dziś. Ale czy smacznie?

Kuchnia tajska to rosnący w siłę trend, który, choć raczej nie dorówna niedawnemu szałowi burgerowemu, z pewnością namiesza na gastronomicznym rynku. Tamtejsze smaki to esencjonalność, cała masa przypraw (o czym przekonałam się samodzielnie gotując stosunkowo prostą zupę tajską) oraz łączenie słodkich, kwaśnych i często piekielnie ostrych nut w jedną zgrabną całość.

Pha Tha Thai ciężko nazwać restauracją. To nic innego jak skromny, niewielki, surowo urządzony bar z kilkoma stołami i krzesłami oraz symbolicznymi akcentami w wystroju sugerującymi, z jaką kuchnią mamy tu do czynienia. Do pozostania tu dłużej na pierwszy rzut oka zachęca niewiele i rzeczywiście większość gości wpada i wypada zaraz po zakończeniu posiłku.

phathathai

W dniu wizyty nie miałyśmy zbyt wiele czasu, więc liczyłyśmy na szybką obsługę. Zamówiłyśmy zatem poh pia, czyli sajgonki, w wersji wege (10 zł) i keow tod, a więc chrupiące pierożki wonton z kurczakiem (10 zł). Z dań głownych wybrałyśmy zupę tom yum z krewetkami (18 zł) oraz pad thai z kurczakiem (19 zł). I rzeczywiście, przystawki pojawiły się na stole bardzo szybko.

Pierwsze zaskoczenie to piankowe talerze, na których serwowane są potrawy. To rozwiązanie w zasadzie niespotykane w tych rejonach miasta, a znajdujemy się na Więziennej, kilkadziesiąt metrów od rynku. Z drugiej strony, w takim lokalu jak ten brak porcelany niespecjalnie dziwi.

Drugim niemiłym zaskoczeniem były absolutnie jałowe sajgonki. Smakowały tłuszczem i bliżej niezidentyfikowaną mieszanką warzyw. Nie ratował ich nawet słodkawy sos, podany również do pierożków, które wypadły nieco lepiej. Kurczak był miękki, choć mało wyrazisty i lekko przesuszony. W parze z sosem całość względnie się broniła, zwłaszcza na tle nieszczęsnych sajgonek.

phathathai3

Większe wrażenie zrobiły na nas dania główne. W teorii lekko ostra zupa Tom yum doprowadziła Kasię niemal do płaczu, ale dla tego smaku warto było uronić kilka łez. W kompozycji królowały kwaśne nuty limonki, trawy cytrynowej i kolendry, z obowiązkowym chilli i mlekiem kokosowym tworzącymi podbudowę zupy. Jak na mój gust kwasu było nieco za dużo, ale to tylko osobiste preferencje. Do wyrazistego bulionu świetnie pasowały delikatne, dobrze przyrządzone krewetki. Bardzo smaczny był także mój pad thai, który przygotowano w klasyczny sposób. Trochę zaskoczyła mnie orzechowa posypka ułożona u boku talerza, ale to sprytny zabieg, by samemu zdecydować o proporcji orzechów w daniu. Pad thai był mocno aromatyczny, dość tłusty i nie powalał ostrością – o to jednak należałoby wcześniej poprosić.

phathathai4

phathathai5

Pha Tha Thai to jeden z tych lokali, który po wizycie wywołuje u mnie mieszane odczucia. Z jednej strony dania główne zachęcają do powrotu, ale siermiężny klimat zniechęca do częstych wizyt. Ja na pad thai wybieram nadal osiem misek, Wy zdecydujcie sami.

Pha Tha Thai
ul. Więzienna 5c

Aga

1 Komentarz
  1. Alex 7 lat ago

    Ja uwielbiam tam pad thaia oraz pad kra pao. Sajgonek nie jadłem. Generalnie to jedzenie mają świetne, co do wystroju się zgodzę.

    Reply

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również