Recenzujemy

Pizza z piekła rodem

czyli drugiej szansy nie będzie

Pizza, jeden z naszych ulubionych posiłków, to danie niezbyt skomplikowane, wymagające jednak wprawy i elementarnej znajomości kuchni. Nie bez przyczyny zwykle odwiedzamy miejsca niezawodne, w których tysiące perfekcyjnych placków smakuje zawsze dobrze. Naszą rolą jest jednak odkrywać i sprawdzać, gdzie we Wrocławiu karmią dobrze. Niestety, tym razem rekomendacji nie będzie, bo Trattoria Pizzeria Capri na nią nie zasługuje.

capri1

Długo zwlekałyśmy z recenzją, bo same nie wiedziałyśmy, czy porażki warto rozpamiętywać. Rozczarowanie to wobec tej wizyty mało powiedziane. Lokal położony w Galerii Italiana już ze względu na swe położenie, ma wyżej podniesioną poprzeczkę. I do głowy by nam nie przyszło, że to tutaj możemy zjeść najgorszą (jak dotąd) pizzę we Wrocławiu.

Runda pierwsza – Margherita (17 zł). Mina Kasi rzedła z minuty na minutę. Margherita to bowiem test dla każdej pizzerii i staramy się za każdym razem wybierać właśnie tę pizzę, by ocenić, czy kucharze znają się na rzeczy. Ci tutaj zaserwowali nijakie ciasto bez sosu (!) lub było go na tyle mało, że nie był on wyczuwalny. Do tego gruba skorupa sera, który obok dobrej mozzarelli nie leżał nawet na półce i… tyle. Brak bazylii, przypraw, a przede wszystkim, smaku. W zamian nie lada wyzwanie, by przez zeschnięty do granic możliwości ser przebić się ze sztućcami, a następnie nie złamać na nim zębów.

capri4

Runda druga – Diavola (23 zł), a więc pizza z z dodatkiem pikantnego salami, mój częsty wybór podczas pizzowych wypraw. Tutaj było nieco lepiej za sprawą poprawnego salami, ale pizza nie wnosiła nic do mojego życia pizzomaniaczki. Raził brak sosu, raziło niedopracowane ciasto i całość porównywalna do pizzerki z marketu. Tyle że sprzedawanej na ciepło, łaskawcy.

capri2

Runda trzecia, Bogu niech będą dzięki, ostatnia – Prosciutto (23 zł). Wojtek do pizzy przystąpił ochoczo, jak każdy głodny człowiek. Zjadł i powiedział, że pizza jak pizza, co stanowi jedyny komplement wobec omawianej restauracji. Mnie zaciekawiła szynka, która w smaku podobno nienajgorsza, z wyglądu przypominała mi tę, którą obawiałabym się podać kotu. Prosciutto, jakie widywałam dotąd, wyglądało jednak nieco inaczej.

capri3

Ciężko stwierdzić, czy pizzowy koszmar zaserwowany nam w Trattorii Capri był jednorazową wpadką, czy też pizzeria obrała sobie taki zwyczaj karmienia gości. Na ten moment nie mamy ochoty weryfikować pierwszego wrażenia. Dla mnie porażka jest podwójna, bo oprócz rozczarowania pizzą, danie to było moim ostatnim pizzowym glutenem przed kilkumiesięczną przerwą. Dzięki Capri.

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również