Recenzujemy

Pogromcy: już bez meatów, choć nie wege [ZAMKNIĘTE]

Co stało się z meatami?

Rok to wystarczająco dużo czasu, by zamknąć biznes, obmyślić nowy lub też ulepszyć ten, który funkcjonuje całkiem nieźle. Właśnie rok wcześniej, wiosną 2017, na wrocławskim rynku startował lokal Pogromcy Meatów, który swój pierwowzór miał w Warszawie. Wcześniej w miejscu Meatów mieściła się lubiana przez nas naleśnikarnia Madame, ale właściciele obrali inny kierunek. Teraz znów zmieniają koncepcję swojego biznesu, choć już mniej radykalnie. Lokal przeszedł rebranding i od teraz zwie się po prostu Pogromcy. Rebranding to nie tylko zmiana nazwy, logotypu i claimu (nasze serca skradło hasło „nazwa krótsza, ale grubsza”), ale również karty, a całości przyświeca idea kuchni słowiańskiej. Efekty tej zmiany mogłyśmy ocenić podczas zeszłotygodniowej uczty, na której pojawili się lokalni smakosze i media.

Zmiany objęły całkowite postrzeganie karmienia gości w tym miejscu. Dotychczas odwiedzający knajpkę mogli napić się dobrego, kraftowego piwa i posilić bułą wypełnioną po brzegi mięsnymi smakołykami, a do tego domówić np. frytki. Teraz w karcie prócz buł (których jest teraz zaledwie około 2-3) znalazły się startery do piwa (smalec, deska serów czy wędlin), michy wypełnione konkretnym, raczej tłustym jedzeniem oraz tzw. talerze. I tak, można tutaj zjeść również wege. W karcie podkreśla się także lokalność zastosowanych składników. Są więc sery od Wańczyka, wędliny z masarni Władysława Łyczko z Gorzyc czy Kiszonki od Sznajderów.

Bez obaw – niezmienne pozostaje bogate, piwne menu. Pod tym adresem wciąż napijecie się świetnych kraftów z Polski i świata, bo to właśnie piwo zainspirowało wiele pozycji z menu. Przy każdej z nich znajdziecie też rekomendację pairingu, który podkreśli smak dania.

Z poszerzonej obecnie karty (całą znajdziecie tu) Kasia wybrała  Schabowego Pogromców (33 zł), chleb ze smalcem (19 zł) oraz szpecle z dojrzewającym serem (23 zł). Ja z racji wegetariańskich skłonności zdecydowałam się na krem ziemniaczany z chrupiącymi drożdżami (17 zł) oraz vegebułę z halumi i konopią (27 zł). Wspólnie zamówiłyśmy też frytki (a jakże!), które standardowo kosztują 7 złotych oraz deser (lub też FuckingAwesomeBeerCake) w cenie 15 złotych.

Na początek przystawki, czyli w moim przypadku krem ziemniaczany z drożdżami. Zupa nie przypomina żadnej innej, którą kiedykolwiek jadłam, ale przy tym jest ciekawym doznaniem, łącząc kremowość i delikatność ziemniaka z kwasowością i lekką goryczką. Nie do końca urzekł mnie kiszony pomidor, ale fanom kiszonek powinien smakować. Ja pozostaję jednak wierna kiszonym ogórkom i ewentualnie kapuście.

(Kasia) Smalec w wydaniu Pogromców to nie ordynarne pajdy z kawałkiem ogóra, ale cienkie kromki ciemnego, wypiekanego na miejscu chleba posmarowane smalczykiem i nakryte płatkami sezonowanego 21 dni rostbefu. Prezentują się niemal jak egzotyczne kwiaty, obok których znajdziemy rządek grillowanych kawałków sznajderowskich ogórków. Powiedzieć, że ta przystawka jest smaczna, to nie powiedzieć nic. Każdy, kto wpadnie do nowych Pogromców, powinien jej spróbować.

Cieszy mnie, że mimo ewidentnie mięsnego klimatu w karcie znalazło się coś innego dla wegetarian niż burger z kotletem z kaszy jaglanej. Buła z halumi jest delikatna w smaku, ale harmonijnie łączy się w całość. Prym wiedzie smaczny ser ślubowski, ale wyróżnia się też idealnie chrupiąca prażynka z kaszy. Smaczna jest też bułka, co w połączeniu z apetycznym wnętrzem czyni ciekawą propozycję wege pośród dominujących schabów i golonek. Jestem na tak.

(Kasia) A skoro o kotlecie mowa, w tutejszej karcie nieprzypadkowo figuruje jako NieZwykłySchabowy. Na talerzu znajdziecie kawał mięcha z kością łudząco podobny do steka i pokryty sosem o mocno musztardowym charakterze. Na moim kawałku znalazło się nieco zbyt dużo tłuszczyku, ale po jego odcięciu można wgryźć się w soczyste, miękkie mięso, skontrowane kwaśnymi nutami sałatki z kiszonej brukselki. To danie słusznie zaskakuje i nie pozostawia obojętnym – fani schabowych koniecznie muszą je sprawdzić.

Odskocznią od typowo polskich pozycji w karcie są szpecle o germańskim rodowodzie, przepysznie serowe i okraszone domowej roboty prażoną cebulką. Jeśli piwo kojarzycie z klasycznym comfort food, ta pozycja a pewno przypadnie wam do gustu. Mocno wytrawne, słone nuty kluseczek idealnie pasują do orzeźwiającej, piwnej goryczki.

FuckingAwesomeBeerCake to nazwa, której trudno się oprzeć, więc tego wieczoru deser zamówił chyba każdy. Warto dodać, że pod tym określeniem nie kryje się żadna konkretna pozycja, bo szef kuchni zamierza eksperymentować z deserami i raczej stroni od tradycyjnie rozumianej słodyczy. Degustacyjna propozycja to potwierdziła, choć w podanej nam monoporcji nie zabrakło kremowych nut z odrobiną karmelu.

Fani Pogromców w wydaniu warszawskim nie muszą się obawiać. W karcie pozostały dobrze znane buły, choć teraz o uwagę gości muszą konkurować z innymi, równie mocnymi daniami. W nowej, słowiańskiej odsłonie, Pogromcy stają się poważną konkurencją dla podobnego pod względem koncepcyjnym Browaru Stu Mostów, gdzie  piwo i jedzenie również pozostają w ścisłej symbiozie. Kuchnia polska w wydaniu tych pierwszych zwiastuje jednak więcej świeżości i potencjału, więc oby szefowi kuchni nie zabrakło odwagi do dalszego podążania w tym kierunku.

Pogromcy
Rynek 22

Aga i Kasia

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również