Recenzujemy

PoliOli: pastelowe historie

Słodko nie tylko na talerzu

U zarania naszych jedzeniowych wycieczek i blogerskiej drogi (prawie 3 lata temu!) wyznaczyłyśmy sobie, że głównym targetem tych wędrówek będą miejsca, w których same lubimy bywać. Wykluczyłyśmy więc bary mleczne i klasyczne „kebabownie”, na czele stawiając nie tylko restauracje, ale i urokliwe bistra i przytulne kawiarnie. Niedawno odkryłyśmy, że kawiarni na blogu jest jak na lekarstwo, a ich miejsce zajęły wszelkiej maści wytrawne smakowitości. Zmian większych nie planujemy, ale trochę słodkości w tym przedwiosennym okresie z pewnością nam nie zaszkodzi.

W słodki trend wpisuje się funkcjonująca już od jakiegoś kawiarnia PoliOli. To lokal schowany nieco w osiedlu przy Armii Krajowej (niedaleko skrzyżowania z Bardzką). Dziwią mnie godziny otwarcia, PoliOli zamyka się bowiem codziennie już o 18:00. Może wynika to z połączenia kawiarni z pracownią cukierniczą (pieczone są tu też ciasta na zamówienie) lub też z nastawienia na klienta słodkolubnego i śniadaniowego, co ewidentnie sugeruje karta. Moim zdaniem, wydłużenie czasu otwarcia mogłoby temu lokalowi tylko pomóc.

Wnętrze wygląda jak żywcem wyjęte z magazynu Kukbuk. Prym wiodą pastele, jasne drewno, zieleń roślin, stonowane barwy i wygodne fotele. Krótka karta obfituje w propozycje śniadaniowe, wśród których królują bajgle (na oko wypiekane na miejscu), szejki, koktajle, kawy latte i ciasta wystawione przy ladzie. Spośród wszystkich opcji wybieramy buraczkowe latte na mleku kokosowym (8 zł), bajgla z kozim serem, gruszką i rukolą (9 zł) oraz korzystając z trwającego Kawa Festival specjalne menu – waniliowe latte oraz sernik matcha (razem 12 zł).

Gdybym mieszkała w okolicy, była freelancerką i potrzebowała trochę kawowej słodyczy, to tutejsze latte spełniłoby wszystkie moje wymagania w trakcie dnia. Buraczkowe na szczęście burakowi zawdzięcza jedynie kolor, środek to kawa pomieszana z tłustym i słodkim mlekiem kokosowym. Choć roślinne mleko to nie przymus, sprawdza się wyjątkowo dobrze w tym zestawie. Równie dobrze smakuje waniliowa, lecz to nieco mniej wyrazista wariacja. Zwieńczeniem są bezy ozdabiające każdy z napojów. Bez trudu zastąpią ciastko do kawy i prócz walorów wizualnych, także obłędnie smakują.

Do gustu przypadł mi też festiwalowy sernik matcha. Idealnie kremowy w konsystencji, w smaku miał nutę maślanki (może to dzięki dodatkowi matchy). Lekko korzenny, chrupiący spód podkreślał całość, choć byłam rozczarowana brakiem makaronika, który ozdabiał deser na zdjęciu promującym. Obiektywnie stwierdzając był to jednak bardzo dobry deser, wyróżniający się spośród tych serwowanych standardowo we wrocławskich kawiarniach.

Nieco mniej entuzjazmu, ale bez rozczarowania, towarzyszyło konsumpcji śniadaniowego bajgla. Plusik za pieczywo, które nie wyglądało jak „z taśmy”, może trochę zbrakło chrupkości, ale nie mam zarzutów względem smaku. Obfitość dodatków (kozi ser, gruszka, rukola) została podkreślona hojną ilością oliwy z oliwek. Poprawnie i smacznie, aczkolwiek bez zaskoczeń.

PoliOli nie można odmówić klimatu i przytulności, a także staranności o detale. Polecam na słodyczowe tete-a-tete w ciągu dnia lub szybką kawę z koleżanką tuż po pracy. Szybką, bo jednak trzeba zdążyć do 18:00.

PoliOli
Armii Krajowej 8c

Aga

2 komentarze
  1. Kuba B. 6 lat ago

    Jeszcze nie miałem okazji się tam pojawić, ale może zawitam tam w pierwszej połowie maja 🙂 Jestem ciekaw własnych odczuć 🙂

    Reply
    • admin 6 lat ago

      Daj znać czy Ci się podobało 🙂

      Reply

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również