Dzieje się! ,  Recenzujemy

Restaurant Week: Jaffa Bar & Market

Tym razem nieco później niż zwykle, ale z nie mniejszym entuzjazmem polecamy Wam lokale, w których warto zarezerwować miejsca na kwietniowym Restaurant Week. Impreza rozpoczyna się już dziś i potrwa do 17 kwietnia, a we Wrocławiu festiwalowe menu przygotowało ponad 20 restauracji. Wśród nich znalazł się Jaffa Bar & Market, który po pierwszej wizycie pozostawil nas ze sporym niedosytem, żeby nie powiedzieć poczuciem rozczarowania. Mimo to uznałyśmy, że miejscówce z takim potencjałem warto dać drugą szansę, Jak wyszło?

Specjalnoscią Jaffy jest kuchnia izraelska, co w festiwalowym menu widać jak na dłoni. Obie propozycje, mięsną i wegetariańską, łączy identyczny deser, czyli chałwa w dwóch wersjach (klasycznej i pistacjowej) serwowana z mięta i sosem daktylowo-limonkowym. Na przystawkę w obu wersjach serwowany jest hummus w innej odsłonie, a  danie główne to kanapka na bazie chałki z jagnięciną lub falaflami.

Za pierwszym razem hummus w Jaffie wybitnie nas rozczarował, ale ten z menu RW zasługuje tylko na jedno słowo: petarda. Buraczkowy, z grillowanym kalafiorem i sosem tahini, dodawany do menu mięsnego, ponoć od razu trafił do regularnej karty. I nic dziwnego – jest absolutnie fenomenalny. Kremowy, odświeżony buraczkową nutą i z wyraźnym posmakiem tahiny z miejsca trafił na listę moich ulubieńców. Wysoki poziom trzyma też wariacja marchewkowa z menu wegetariańskiego, z którą świetnie współgrała grillowana dymka. Hummusy podawane są z chlebkami pita, które również poprawiły się od dnia otwarcia.

Mięsne danie główne to izraelska wariacja na temat burgera, gdzie wołowinę zastąpiła jagnięcina, a zwykłą bułkę podsmażona na maśle chałka wypiekana w restauracji. Za nią sama dałabym się pokroić – fenomenalnie miękka i chrupka, z wyraźnym posmakiem masła i nutą słodyczy świetnie współgrała z intensywnie doprawioną jagnięciną, która w Jaffie jest pieczona na szpadzie. Intensywne nuty mięsa i pieczywa łagodziły świeże warzywa w odświeżającej sałatce fattoush. Ponownie, pozytywne zaskoczenie było tym większe, że moje pierwsze zetknięcie z mięsnym menu Jaffy było niezbyt fortunne.  Przy okazji ciekawostka – do tutejszego menu w najbliższym czasie dołączą śniadania bazujące właśnie na tutejszej chałce,  co wróży jak najlepiej.

Ciekawa i foodpornowa jest też kanapka wegetariańska, podawana z falaflem. Te także dopracowano od momentu otwarcia, są cudnie chrupkie i miękkie w środku, aromatyczne i intensywnie przyprawione. Świetnie komponują się z wcześniej wspomnianą chałką i dodatkami, wśród których nieco dziwi jajko, ale niespecjalnie przeszkadza. Porcja jest słusznej wielkości, sycąca i warta grzechu.

Festiwalowy deser to izraelska klasyka, czyli chałwa podlana sosem na bazie daktyli i limonki. Cytrus i świeże liście mięty są zgrabnym kontrapunktem dla zdecydowanie dominującej słodyczy.  Porcja na szczęście jest nieduża, w sam raz, żeby zachwycić się tym typowo bliskowschodnim deserem.

Jak widać,  festiwalowe menu zatarło nasze kiepskie wrażenia z pierwszej wizyty, co cieszy, bo oznacza, że uwagi nie trafiły w próżnię. Jeśli ten zestaw odzwierciedla poziom, który obecnie panuje tu na co dzień, Jaffa zdecydowanie zasługuje na popularność. Sądząc po odwiedzających ją tłumach, bez wątpienia taką też się cieszy.

Kasia

Restaurant Week
#Szanujjedzenie 3-17.04
Rezerwacje: https://restaurantweek.pl

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również