Recenzujemy

Tacos Locos: w tym szaleństwie jest metoda

Deadpool byłby dumny.

Trudno wyobrazić sobie lepszy zbieg okoliczności, niż wizyta w Tacos Locos tuż po zobaczeniu filmu o Deadpoolu, nieźle postrzelonym marvelowskim anty-bohaterze zakochanym w przekąskach tex-mex. W przybytku na Nadodrzu wprawdzie nie ma jego ukochanych chimmichangas, ale dostępna oferta powinna zadowolić fanów dobrego jedzenia w stylu meksykańskim.

W niewielkiej restauracji przy ulicy Cybulskiego nie znajdziemy latających sombreros, ale z niemal każdego kąta wyglądają kaktusy, a ze ściany spogląda wizerunek luchadora, meksykańskiego zapaśnika. Kurtki można powiesić na drewnianym kaktusie i zasiąść przy niewielkich, wąskich stolikach przy ścianach. Wystrój uzupełniają loftowe lampy i motywy czaszek, widoczne najlepiej przy barze, nad którym z jednej z lamp zwisa kaskada kolorowych, kościotrupich głów. Jest sympatycznie, niesztampowo, klimatycznie i pomysłowo, oby kuchnia też taka była – pomyślałyśmy zajmując stolik.

tacos-locos (1)

Na pierwszy ogień (na razie tylko metaforycznie) poszła jedyna zupa w menu, czyli krem z kukurydzy z boczkiem i popcornem. Delikatna konsystencja i smak kremu są dobrym preludium do dań o znacznie bardziej wyrazistym smaku. Popcorn, którym posypano krem, to smakowita dekoracja, ale niewiele więcej. Zupa jest przyjemna, ale to nie dla niej goście będą odwiedzać Tacos Locos.

zupa

Gwiazdami menu są typowe tex-mexowe przekąski, czyli tacosy, quesadille i burritos. Każdą z nich można zamówić z rwaną wieprzowiną bądź kurczakiem, chilli con carne lub samymi warzywami. W przypadku quesadilli, opcją wege są również placki serwowane z czterema rodzajami sera.

Do wspomnianych kanapek można dobierać salsy różnego typu, w tym guacamole, kwaśną śmietanę – czystą z lub z dodatkiem kuminu i kolendry, sos chimichurri na bazie cebuli i oliwy, salsę mango-chilli, oraz cztery sosy na bazie papryczek, od lekko do bardzo ostrego.

tacosy

Mój wybór był oczywisty – skoro odwiedzamy Tacos Locos, trzeba wypróbować danie tytułowe. Zamówiłam wersję z chilli con carne, a jako dodatek nachosy z papryczką jalapeno i cheddarem. W zestawie z nachosami dostajemy trzy wybrane salsy, w moim wypadku guacamole, śmietanę z kuminem i kolendrą oraz lekko pikantną salsę tomato/chilli. Jedno taco kosztuje 8 zł, dwa – 15 zł a trzy 19 zł.

Po wizycie w Pasibusie nie miałam ochoty na rwane mięso, więc z lekką obawą spytałam o stopień ostrości chilli con carne – miało być lekko pikantne i rzeczywiście takie było. Tacos jest serwowany inaczej, niż można by się spodziewać. Nie w kukurydzianej „muszelce”, ale na elastycznym, kukurydzianym placku z nadzieniem, który łatwo złożyć w pół. Wtedy tacos świetnie mieści się w dłoni i pozwala na względnie wygodne jedzenie. Mięsu z dodatkiem fasoli towarzyszyło guacamole, świeża kolendra, drobno krojona czerwona cebula i ziarna granatu. Taki zestaw to dla mnie strzał w dziesiątkę – smaki, kompozycja, poziom ostrości, wyrazistość składników, wszystko składało się w przepyszną całość. Nie zmieniłabym niczego, może poza dostępnością sztućców i przypraw. Widelce i noże akurat „wyszły”, a sól i pieprz dostałyśmy, przygotowane naprędce, w pojemniczkach na salsy.

nachosy

Tacosa przegryzałam nachosami, jak się okazało robionymi na miejscu. Smakowały zdecydowanie lepiej niż ich kupne odpowiedniki – były tłustsze, ale bardziej kruche, a dzięki temu lekkie. Nieco rozczarował mnie ser, którego wiórkami po prostu posypano nachosy, więc nie zdołał się stopić, ale kukurydziane trójkąty maczane w salsach smakowały świetnie. Guacamole jest robione „po bożemu” – zakwaszone sokiem z limonki, z cząstkami papryczek i cebulą. Smak śmietany wyróżniały przyprawowe nuty, a salsa pomidorowa była przyjemnie pikantna – dokładnie taka, jakiej oczekiwałam. Hojna porcja nachosów z dodatkami kosztuje 9 zł, bez dodatków o złotówkę mniej.

quesadila

Propozycją na większy głód jest z pewnością quesadilla (16 zł). Porządna porcja zapieczonych placków z mięsem, w towarzystwie trzech ciekawych sosów. Smacznie, choć bez sosów byłoby mdło – daniu przede wszystkim brakowało soli. Nadrabiały jednak sosy – doskonałe guacamole, ciekawa propozycja z mango i ostry sos – uwaga, naprawdę ostry. Smacznie, choć fajerwerków zabrakło.

Twórcy Tacos Locos musieli być trochę szaleni, żeby zamiast solidnego pewniaka, czyli burgerowni, postawić na kuchnię niemal w mieście nieobecną. W tym szaleństwie jest metoda, bo lokal serwuje po prostu świetne jedzenie, niezależnie od nadanej mu metki.

1 Komentarz
  1. Darlik 8 lat ago

    Uwielbiam meksykańską kuchnię, ten artykuł zrobił mi dużego smaka :). Póki co moje ulubione miejsce było na Sienkiewicza, ciekawe jak będzie tu. Już niebawem zawitam.

    Reply

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również