Recenzujemy

WieprzaWina: na jeden temat

50 twarzy wieprza

Mimo udokumentowanej i nieomalże wpisanej w DNA każdego Polaka miłości do schabowych, od wielu znajomych coraz częściej słyszę: wieprzowiny nie jadam. Bo tłusta, bo niezdrowa i mniej szlachetna od wołowiny, która za sprawą inwazji steków i burgerów urosła do miana mięsa, które lubić wypada. A że wspomnianych dań raczej nie serwowało się w naszych domach często (jeśli w ogóle), wielu zaczęło wieprzowiną leciuteńko pogardzać.

Mówiąc wielu, mam na myśli również siebie. Przez dobrych parę lat po przeprowadzce do Wrocławia nie chciałam nawet patrzeć na nieszczęsne schabowe. Na szczęście obecnie swojską wieprzowinę rehabilituje kuchnia azjatycka, ale nie o niej będzie ten wpis – tym razem górę wziął patriotyzm. WieprzaWina, świeży lokal na wrocławskim Trójkącie pokazuje, że tego mięsa lekceważyć nie można.

Stwierdzenie, że dobre jedzenie wymaga pasji, brzmi jak banał. Trudno jednak zaprzeczyć, że by podporządkować całą kuchnię jednemu składnikowi, trzeba mieć do niego ogromny sentyment. Gdy zadałam właścicielowi lokalu pytanie „Czemu akurat wieprzowina?”, odpowiedział bez wahania, że uwielbia to mięso odkąd pamięta i na nim się wychował. Taka argumentacja absolutnie mnie przekonuje.

Karta w WieprzaWinie zmienia się każdego dnia, choć jest kilka pozycji stałych. Mowa o dostępnych niemal codziennie plackach ziemniaczanych z gulaszem i schabowym jako niedzielnym klasykiem. My lokal odwiedziliśmy w sobotę, więc zamówiliśmy wieprzowe klopsiki (15 zł) i policzki na białym winie (17 zł) oraz wspomniane placki (15 zł).

Po lokalu takim jak WieprzaWina nie spodziewałam się zabójczej prezentacji, choć miło by było, gdyby potrawy choć nieco się od siebie różniły. Na talerzu króluje klasyczny trójpodział na mięso, surówkę i dodatek (w tym wypadku kaszę), przy czym dwa ostatnie zdecydowanie dominują objętościowo. Rozumiem, że ceny nie są wygórowane, ale proporcja mięsa do dodatków mogłaby być nieco bardziej sprawiedliwa.

Rozmiar porcji to jednak jedyne, do czego można się przyczepić. Samo mięso jest po prostu wyśmienite – miękkie, jędrne i delikatnie doprawione. Zwarte tam, gdzie to wskazane (klopsiki) i zarazem delikatne i kruche w przypadku polików. Smak pokazuje, że mięso traktowano nie tylko z uczuciem, ale i cierpliwością, dając składnikom szanse ma wydobycie swoich aromatów, co świetnie oddaje gulasz z wyraźnie paprykową nutą. Każde z trzech dań miało inną teksturę i walory smakowe, co dobitnie pokazuje, że wieprzowina jest mięsem wyjątkowo wszechstronnym, a lekceważenie go zamyka przed kucharzem ogrom kulinarnych możliwości.

Na osobne wspomnienie zasługują dodatki, ze szczególnym uwzględnieniem przepysznej, słodkiej surówki z białej kapusty, marchwi i cebuli. Ogromne pochwały należą się tez obłędnie chrupkim plackom ziemniaczanym, chyba najlepszym, jakie jadłam od lat. Blado na ich tle wypadł pęczak, smaczny choć przegotowany i zbyt hojnie doprawiony solą.

Na koniec warto powiedzieć o wodzie, którą wypijecie tu za darmo.

Werdykt? Wieprzowinę we WieprzaWinie mogłabym jeść codziennie i zazdroszczę mieszkańcom Trójkąta tej okazji, bo mi niestety z lokalem zupełnie nie po drodze. Do wizyty zachęcam nie tylko przez wzgląd na dania, bo też w cieniu Trzonolinowca siedzi się bardzo przyjemnie (choć przy nieco za niskich krzesłach). A po smacznym daniu z wieprzka można skoczyć na ciasto i kawę do Folgujemy lub lody do Krasnolóda, których znajdziecie w bliskim sąsiedztwie.

WieprzaWina
ul. Kościuszki 78b
Pn-ndz 12:00-22:00

Kasia

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również