Recenzujemy

Wilk Syty: owca cała, brzuchy pełne

Wegańskie cuda na Nadodrzu

Dawno minęły czasy, gdy dania wegetariańskie, a nawet wegańskie kojarzyły się powszechnie ze smętnym kawałkiem sałaty podanym koło kopca ziemniaków.Wilk Syty, nowa knajpka wegańska mieszcząca się przy ulicy Trzebnickiej to potwierdza: zapominamy o kotletach, wege rewolucja trwa!

Przychodząc pod Wilka punkt 17:00 w czwartek wpadłyśmy w lekką konsternację na widok zamieszania na zewnątrz. Pod drzwiami czekała już kolejka, na oko na 50 osób. „Jak w Polish Lody” – padło hasło gdzieś z głębi. Skojarzenie jest trafne tylko w kontekście liczby osób czekających na wejście do lokalu, bo co do jakości i smaków, Polish Lody mogą Wilkowi czyścić buty.

Czwartkowe otwarcie to właściwie przedpremiera – pełną parą Wilk Syty rusza najpewniej w przyszłym tygodniu. Przedpremierowa formuła polegała na wykupieniu „biletu wstępu” w cenie 20 zł i częstowaniu się wszystkimi dobrodziejstwami lokalu. Nie ma się co dziwić, że taki trick przyciągnął mnóstwo głodomorów chętnych do testowania tutejszych smaków.

A tych było naprawdę mnóstwo! Począwszy od pulchnego chleba na zakwasie wypiekanego oczywiście na Nadodrzu, przez pastę „iście jajeczną”, a jednak bez krztyny nabiału (za to z tofu i czarną solą) i fenomenalny wege smalczyk, po kapitalne kulki ziemniaczano-chrzanowe (można by było jeść je na kilogramy). Wege-słodości serwowane przy kontuarze również rozchodziły się w mgnieniu oka. Nasze serca (i żołądki) podbiła wegańska tarta cytrynowa, choć marchewkowe monoporcje z dodatkiem pasternaku, rozmarynu i czarnego sezamu to również bardzo ciekawa propozycja. Wyjątkowo udane były także wege-drożdżówki z dodatkiem tofu i migdałów.

Wszystkie te dania, w większości w formie miniporcji, pokazały kilka tendencji, które muszą zaowocować w przyszłym funkcjonowaniu lokalu. Po pierwsze, szacunek do produktów, ale i klienta, bo to, co zaserwowano gościom w formie bufetu przyrządzone było na bazie surowców dobrych gatunkowo. Po drugie, elastyczność, bo znajdzie się tu coś dla bezglutenowców, ale i tych, co gluten kochają miłością najszczerszą i oczywiście wegetarian, wegan, ale i witarian, w przypadku niektórych potraw typu raw. Po trzecie i najważniejsze, smak, bo to on tutaj gra pierwsze skrzypce, dzięki odpowiednim przyprawom i sporej dozie fantazji kuchni.


Dzisiejsze degustowanie zaostrzyło tylko apetyty na więcej. Począwszy od oficjalnego otwarcia, Wilk Syty ma serwować na początku przede wszystkim dania lunchowe i codziennie zmienne desery, z czasem powstanie zapewne też oficjalna karta. Choć cen jeszcze nie ustalono, to z naszych wstępnych rozeznań wynika, że za około dwadzieścia złotych głodne wege wilczki będą mogły się już tutaj posilić do syta. My, choć nie wege, wrócimy tutaj jak najprędzej, co i Wam polecamy.

Wilk Syty
ul. Trzebnicka 3

Aga

5 komentarzy
  1. Vegenauta 7 lat ago

    Byłem na otwarciu. Wszystko spoko jeśli chodzi o jedzonko. Bardzo dobra pasta ala tuńczyk.

    Czy będzie to najlepsza wegańska kuchnia we Wrocławiu? To zdecydowanie za szybka próba oceniania, zwłaszcza po tym co ekipa Wilka pokazała na otwarciu. Jedzenie bardziej śniadaniowe niż obiadowe. Menu wciąż nieznane… Czy czołówka to się też okaże. Poziom vegan miejsc we Wrocławiu jest na naprawdę wysokim światowym poziomie.

    Miejsce Wilka ma klimat dawnego Złego Mięsa i niewątpliwie zapełni po Złym lukę dla „załogantów”. Miejsce oddalone od centrum,kłopot z miejscami parkingowymi. Na pewno będzie trudno walczyć o klientów z centrum.

    Reply
    • Aga 7 lat ago

      Oj, z porównaniem do Złego Mięsa to się nie zgadzam 😉 Złe Mięso lubiłyśmy bardzo, ale to jednak był fastfood, a to co zostało pokazane tutaj fastfoodem nazwać nie można. Sporo propozycji śniadaniowych zapewne wynika z formatu otwarcia, a jednak znalazło się miejsce i na krokiety, i na zupę, ale i wielbione przez nas kuleczki ziemniaczano-chrzanowe. No i te słodkości, w Złym Mięsie jednak takich nie było 😉 Życzymy Wilkowi jak najlepiej, zobaczymy jak to się potoczy 🙂

      Reply
      • Vegenauta 7 lat ago

        ja też życzę wszystkim vege miejscówkom, które odwiedzam niemal każdego dnia wszystkiego najlepszego… do WIlka pewnie nie raz zajrzę mimo iż dla mnie to będze wyprawa (mieszkam na Krzykach). Zdziwiło mnie tylko stwierdzenie (cytat): „ma zadatki, żeby serwować najlepszą, wegańską kuchnię w mieście”. Po czym to wnosicie? Chyba nie po śniadoniowo-przekąskowym menu 😉 Raczej osobiste konszachty :p

        Mamy tak wysoki poziom miejscówek we WRO, że dyskusja może odbywać się na poziomie GUSTÓW. Jedni uwielbiają orient inni „domowe” jedzonko, jedni objadają się sejtanem, a inni są gluten free, etc, etc.

        Czekam na stałe menu i wtedy możemy pogadać.

        Reply
  2. Paula. 7 lat ago

    Pasta bezjajeczna byla obledna podobnie jak krokieciki i ziemniaczki chrzanowe. 😊😊😊😊 Zupki nie zjadlam i zaluje. Slodkosci tez przepyszne choc jestem b wytrawnym smakoszem😊 Ciasno bylo ale to chyba dobrze😃😃😃😃😃 Siedzialam i stałam tam chyba ponad 2 godziny z kolezanka.

    Reply
    • Kasia 7 lat ago

      Zupa akurat pozostawiła w nas mieszane uczcucia, chyba nie do końca ten dobór smaków 🙂 Ale w tarcie się zakochałyśmy, w ziemniaczkach też 😉 Pomysł z takim otwarciem sam w sobie bardzo fajny, jak się już przebrnie przez tłum, choć dobrze, że pogoda dopisała i można było siedzieć na zewnątrz 🙂

      Reply

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również