Recenzujemy

Wooopit WooThai, czyli Azja-Ekspress

Bangkok jest tak blisko

Zacznę z nieco innej beczki, a mianowicie ogromnie się cieszę, że w tytule udało mi się ująć nazwę Azja-Ekspress. Bo równie mocno jak dobre jedzenie lubię chyba tylko solidne, telewizyjne guilty pleasure. Tytuł jest adekwatny również w kontekście dowozu, bo tajskie dania dotarły do nas równie szybko jak serca widzów programu podbił duet Małgonia-Radzio vel Polscy Beckhamowie 😉

Wrażenia z dostawy

Zamówienie złożone na kilka minut przed południem dotarło pod moje drzwi około 12:30, czyli dokładnie w czasie, który przewidział system. Punkt WooThai na Gruwaldzkiej znajduje się dosłownie kilkaset metrów od mojego biura, ale tak krótki czas oczekiwania początkowo wydał mi się bardzo optymistyczny. Zamówienie składało się z sześciu różnych pozycji, więc tym większe uznanie należy się dostawcy i restauracji za sprawną realizację. Do kosztów dostawy (która w Wooopit do końca lipca jest darmowa) doliczana jest opłata za opakowanie, po złotówce do każdego dania.

Wszystkie dania dotarły do nas nie tylko ciepłe, ale też estetycznie podane i zapakowane. Większość z nich trafiła do czarnych, zafoliowanych pojemników. Te natomiast dobrze trzymają temperaturę i przy okazji zapobiegają mieszaniu się składników, na przykład ryżu z sosem i dodatkami.

Azja z dowozem

W naszym zamówieniu z WooThai znalazły się dwie przekąski, zupa i trzy dania główne. Za jednym wyjątkiem w wariantach łagodnych, żeby legendarna tajska pikanteria zbytnio nie dała się nam we znaki.

Wśród przekąsek znalazły się smażone pierożki z mięsem Keaw Tod oraz spring rollsy Pia Pia Thod z krewetkami ze słodkim sosem chilli. Z tego duetu górę zdecydowanie wzięły pierożki z chrupiącym ciastem i soczystym, wyrazistym farszem z mielonej i świetnie doprawionej wieprzowiny (10 zł za 6 sztuk).

Krewetki jakościowo dały radę, ale ich smak po prostu zginął pod warstwą ryżowego ciasta (14 zł za 6 sztuk). Z kolei sos chilli był jednym z lepszych, które jadłam, z dobrze wyważoną proporcją ostrości i słodyczy.

Absolutnym odkryciem była dla mnie aksamitna zupa Tom Kha z dużymi kawałkami kurczaka, pieczarek i cebuli (10 zł za około 300 ml). Słodka i intensywnie kokosowa, przełamana świeżymi nutami szczypioru i kolendry świetnie oddaje subtelną stronę smaków Azji. Jedzona samodzielnie po chwili może wydać się jednak nieco mdła.

Dania główne na pierwszy rzut oka imponowały rozmiarem – każde z nich ważyło około 400 gramów i trzema porcjami wraz przekąskami bez problemów najadło się pięć osób. Jedna potrawa zdecydowanie wystarczy na naprawdę duży głód.

Wśród nich znalazł się klasyczny Phad Thai z kurczakiem (20 zł) podawany z lekką sałatką z kiełków. Na pierwszy plan zdecydowanie wybijała się słodycz tamaryndowca, podbita kwaśnymi nutami limonki, z lekkim, ostrym finiszem oraz obowiązkowym dodatkiem orzeszków ziemnych. Posklejane wstążki ryżowego makaronu początkowo sprawiały problem przy nabieraniu pałeczkami, ale szybko doszliśmy do wprawy.

W szkolnej skali Phad Thaiowi dałabym czwórkę z plusem, bo szóstka zdecydowanie należy się najostrzejszemu daniu z naszego zamówienia, czyli Moo Phad Prik Gang (22 zł). Mowa o kurczaku w sosie z pasty chilli, podawanym z fasolką szparagową, kawałkami papryczek i ryżem. W pikantnych potrawach łatwo przeholować z ostrością sprawiając, że wysuwa się na pierwszy plan i przykrywa inne nuty smakowe, ale tutaj udało się zgrabnie połączyć ostrość ze słodyczą świetnie pasującymi do kurczaka.

Najmniejsze wrażenie zrobił na nas smażony ryż Khao Phad Prik Ga Riang (18 zł), któremu brakowało jakiegokolwiek smakowego wyróżnika – był łagodny, lekko słony, subtelnie kwaśny… i tyle. Gdzie ta Azja, pytam się?!

Niedociągnięcie uniknąć się nie dało, ale kulinarno-dowozowe doświadczenie z WooThai uznaję za bardzo udane. Jest bardzo smacznie, niedrogo, a do tego, przy okazji dostawy z Wooopitem, właściwie błyskawicznie. Jeśli więc smaki tej części Azji są Wam bliskie, sprawdźcie koniecznie.

Kasia

PS1. Partnerem tekstu jest Wooopit.
PS2. Już myślę nad tym, jaka knajpa pasowałaby do Projektu Lady w tytule 😉

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również