Recenzujemy

Woosabi: Azja all-inclusive

Jeszcze dekadę temu kuchnia azjatycka w Polsce budziła dwa skojarzenia: ryż lub makaron w sosie robione w szemranej budce albo drogie sushi dla krawaciarzy. Ale minęły lata i podróże na wschód się spopularyzowały (żeby nie powiedzieć: stały się mocne), a za tym zjawiskiem przyszła fala „nowej” kuchni wschodniej, zakorzenionej już nie w Chinach czy Wietnamie, ale chociażby Tajlandii i Korei. Przy okazji odkryliśmy, że Japonia to nie tylko sushi, a nadziane aromatycznym wsadem bułki bao są w stanie przemówić do nawet największego sceptyka dalekowschodnich kuchni.

Działające od kilku miesięcy Woosabi to pod tym względem koncept wręcz wzorcowy. Menu skomponowano tak, żeby coś dla siebie znaleźli w nim nie tylko zagorzali fani azjatyckiej kuchni, ale też ci, którzy mieli z nią niewielką styczność. Pomysł w dużej mierze opiera się na wieloskładnikowych miskach na ryżowej lub makaronowej bazie. Obok nich w menu znajdziecie też wspomniane już bao, ale też najzwyklejsze frytki czy zupę miso. Z jednej strony jest więc miska inspirowana sushi, z drugiej tajskie curry z mango, a z trzeciej koreański bowl z kimchi i wołowiną bulgogi. Dostajemy zatem przekrój aktualnie najmodniejszych trendów jedzeniowych z Azji, w którym coś dla siebie znajdzie dosłownie każdy.

Pisząc o tym miejscu nie można pominąć wystroju, w który ewidentnie zainwestowano niemałe pieniądze. To imponuje, zwłaszcza biorąc pod uwagę rozmiary lokalu. Wrocławianie z dłuższym stażem zapewne pamiętają, że przez lata w tym miejscu działał kultowy pub Włodkowica 21, a ostatnio, ze zmiennym szczęściem, restauracje Gorące Piece i Lviv. W czasach pubowych wystrój był tu kwestią w zasadzie nieistotną, a kolejni najemcy też nie znaleźli na niego pomysłu. Woosabi przekuło w atut to, co wcześniej było kłopotem, czyli przestrzeń. Obok stolików pojawiły się pluszowe kanapy, a dominującym kolorem stała się zieleń, nie tylko na ścianach, ale też w formie naturalnych roślin, które tworzą tutaj małą dżunglę. W to skojarzenia wpisują się też rattanowe lampy, a paletę kolorów uzupełnia czerń, miedź i drewno. Wszystko to tworzy bardzo efektowne wnętrze z pogranicza casualu i elegancji, a więc ponownie – dla każdego coś miłego.

Ale do sedna, czyli smaków. W naszym zamówieniu znalazła się Woosabi Bowl w wersji z surowym łososiem marynowanym w soku z limonko, mango, awokado, marynowaną marchewką z imbirem i zielonym ogórkiem, serwowana z ryżem a’la sushi. Przy drugiej wizycie spróbowaliśmy też Rice Bowl, tym razem z kimchi, piklowanym ogórkiem i marchewką oraz wołowiną bulgogi – to propozycja na ostro. Dodatkowo spróbowaliśmy tutejszych bułeczek bao z wsadem z łososia, kurczaka i tofu, jak również frytek – klasycznych i z batatów.

39 złotych za Woosabi Bowl może odstraszać, ale danie jest absolutnie godne swojej ceny. Porcja jest ogromna, spokojnie dla dwóch średnio głodnych osób, a połączenie wyrazistych marynat i świeżych składników tworzy prawdziwą, smakową petardę. Woosabi Bowl powinna przypaść do gustu każdemu, a zamiast surowego łososia można wybrać krewetki, łososia z patelni lub smażone tofu. W Rice Bowl dominują znacznie bardziej wyraziste, lekko pikantne nuty, a ton bez dwóch zdań nadaje kwaśno-ostre kimchi. Ponownie, świeże składniki marynata do ryżu były świetne, natomiast wołowina bulgogi wyłącznie poprawna, W tym wypadku zamiast niej możecie dobrać pomarańczowego kurczaka lub łososia.

Interesującą, choć nieco wymagającą dopracowania propozycją są bułeczki bao. Można zestawić je w setach różniących się liczbą bułeczek. Zestaw 2 bułeczek + dodatek to koszt 29 zł, 3 kosztują już 39 zł. Do tego dodatek pod postacią zupy miso, frytek lub frytek z batatów.

Bułeczki są przyjemnie miękkie, a ich składy ciekawe. Do wyboru mamy propozycje mięsne oraz wegetariańskie tofu, a wśród mięs kurczak, wołowina bulgogi, pulled pork, kaczka czy łosoś. Wybieramy łososia, tofu oraz kurczaka. Spośród nich najsmaczniejszy jest łosoś. Miękki i poprawnie przygotowany dobrze komponuje się z dodatkami mieszczącymi się w bule. W tofu pierwsze skrzypce gra dominujący sos sojowy przyćmiewający resztę smaków. Kurczak natomiast sam w sobie jest mało przyprawiony i dopiero przy dodatkach nabiera charakteru. Na plus sama bułka, która jest rozkosznie miękka i rozpływająca się w ustach.

Smaczne są także mało azjatyckie frytki, ale lepiej wybrać jednak te z batatów. Mają pysznie chrupiącą skórkę i miękki środek, słodycz dobrze komponuje się z dość wyrazistym sosem. Cały set składający się z dwóch bułeczek i dodatku pozwoli bez trudu nasycić na długie godziny.

Woosabi to niezwykle przyjemne i niezobowiązujące miejsce, w którym można zjeść po azjatycku bez obaw o zbyt niestandardowe smaki. Przestrzeń w samym środku miasta, w której bez trudu nabierze się oddechu, a odpoczynek wśród zieleni przyniesie ukojenie. Wpadajcie na drinka ze znajomymi, z pewnością każdy z Was znajdzie też coś do przekąszenia.

Woosabi, ul. Włodkowica 21
Menu: https://www.woosabi.pl/

Kasia & Aga

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również