Recenzujemy

Zawsze – jeśli pod nasyp, to tu

Domowo i z klimatem

Jeżeli w szyldzie knajpki jest neon można przypuszczać, że za drzwiami czeka samo dobro – ta zasada jak dotąd mnie nie zawiodła, a Zawsze to kolejny dowód na jej prawdziwość.

Gdy studiowałam, nasyp, czyli zagłębie knajpek przy ulicy Bogusławskiego, był moja ulubioną, alkoholową miejscówką. Mowa o nie tak znów dawnych czasach sprzed wybuchu popularności piw kraftowych, które dziś panoszą się w centrum. Siedem lat temu z okładem to właśnie nasyp był miejscem, gdzie Tyskie i Lechy na kranie zostały zastąpione przez polskie, niszowe wówczas piwa. Poza nimi za barem zawsze czekała kolekcja tych pochodzących z Czech. Wtedy ten lekko speluniarski klimat tej części miasta bardzo mnie ujmował i choć dziś wybieram knajpy z nieco innego klucza, sentyment pozostał.

Zawsze to knajpka, która sprawnie łączy to, co w nasypie nostalgiczne, z powiewem świeżości doprawionej nutą dobrze rozumianej „hipsterii”. Lokalik, zamiast duszny i ciemny, jest jasny i przytulny, pełen odnowionych retro- mebli, poduszek w kocie wzory i ściennych dekorów. Jedną ze ścian obecnie zajmuje galeria rysunków, bar i przestrzeń za nim „porastają” liście, a ogromna krata pełni rolę skromnego póki co kwietnika, który zgodnie z zapewnieniami właścicieli będzie się rozrastać. Stare z nowym łączy bogate, alkoholowe menu, począwszy od szerokiego wyboru piw (koncerniakom wstęp wzbroniony) po autorskie drinki w karcie.

Skoro piszę o tym miejscu, w menu oczywiście musi być jedzenie i to kolejna rzecz, która pozytywnie wyróżnia Zawsze. Lokali gastronomicznych pod nasypem nie brakuje, ale mowa głównie o fast foodach – chlubnymi wyjątkami są tu Si, Wytwórnia czy Kuchnia. W Zawsze do dobrego piwa zamówicie dania, którym smakami i ceną najbliżej do kuchni domowej.

Lokal ma stałą kartę, a dodatkowo każdego dnia menu lunchowe. Za zestaw składający się z zupy i drugiego dania zapłacicie od kilkunastu do około 20 złotych. Dodatkowo w weekendy do menu wjeżdżają schabowe i rosół. My zdecydowaliśmy się na zupę-krem z cukinii (zupa dnia), kanapki z szarpaną wieprzowiną, pasztetem roślinnym i cebulą oraz gulasz z kaszą pęczak i buraczkami.

Przed daniami na stole pojawiły się napoje, w tym czarna herbata w ujmującym wydaniu, czyli szklance z koszyczkiem z pływającym zaparzaczem. Skutecznie rozgrzewa również autorski drink, czyli szarlotka na bazie whisky ze śliwką, cynamonu, angostury i tłoczonego soku jabłkowego w zestawie z plastrami suszonych owoców (16 zł). Drink był świetnie zbalansowany, słodko-kwaśny i podbity subtelną nutą przyprawy – polecam z całego serca.

Krem z cukinii (6 zł – tego dnia dostępny w zestawie z naleśnikami) imponował wielkością porcji i miło zaskoczył dodatkiem tostów z żytniego chleba i odrobiną ziaren. Bolączką zupy z tego warzywa jest brak wyrazistości i kuchnia nie do końca wybrnęła z tego problemu, aczkolwiek jej smak oceniłabym na mocną czwórkę.

Pół oczka wyżej należy się kanapkom (9 zł), również na tym samym, tostowanym chlebie. Delikatny, roślinny pasztet smakował świetnie, ale mięsu, choć dobremu gatunkowo i sprawnie doprawionemu, zabrakło miękkości. Nie jestem fanką szarpaków, więc bardziej zbita i pozbawiona sosu wieprzowina mi odpowiadała, aczkolwiek aż prosiło się, żeby dać mu odrobinę więcej czasu na rozluźnienie. Do całości świetnie pasowała chrupiąca, czerwona cebula i roszponka.

Piąteczka z małym minusem to z kolei ocena gulaszu (18 zł), który absolutnie wpisuje się w pojęcie domowej kuchni. Miękkie, nasycone przyprawami mięso, duże kawałki warzyw, wyraźna, paprykowa nuta – wszystko grało. Klasą samą w sobie są doprawione musztardą francuską buraczki. Do mięsa dobrać można jeden z trzech rodzajów kaszy i tu pojawia się mały szkopuł – w daniu jest bardzo mało sosu, o którą ten dodatek aż się prosi.

Zawsze to miejsce wpisujące się w obowiązujące trendy, a równocześnie ujmująco bezpretensjonalne. Taka mieszanka jest bardzo rzadko spotykana i życzyłabym Wrocławiowi, żeby miejsc podobnych temu przybywało. Na sezon wiosenno-letni właściciele planują powiększenie przestrzeni o ogródek porośnięty… pnączami chmielu, co doda temu miejscu jeszcze więcej uroku. Oby pozostało tak zawsze.

Zawsze
u. Bogusławskiego 15
Facebook Zawsze

Kasia

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również