Recenzujemy

ZjemBAO – czy Bao w dowozie ma sens?

Buły pod lupą

Jeszcze kilka lat temu miękka maślana bułka kojarzyła nam się głównie z babciną chałką smarowaną obficie dżemikiem. Do głowy by nam nie przyszło, by łączyć ją z wytrawnymi farszami, mięsem i odważnie komponować z egzotycznymi składnikami. Minęło trochę czasu i wielu zachwyciło się bułami pełnymi smakowitości serwowanymi w osiem misek. Nadszedł rok 2017 i bułkowym szałem chce zarazić nas zjemBAO. Czy skutecznie?

Po raz pierwszy z BAO spotkałam się w czasie Gastronocek, czyli cotygodniowej, letniej fety wrocławskich łakomczuchów. Już tam urzekł mnie smak różowej buły z duszonym boczkiem i kwaskowatym kimchi, które wspólnie tworzyły całość zaskakującą i w żadnym wypadku nie nudną pod względem smaku. Gdy więc w ofercie platformy służącej do zamawiania jedzenia Wooopit pojawiła się opcja dowozu BAO, wiedziałam, że to na nie padnie mój wybór podczas kolejnych testów.

Dla przypomnienia: Wooopit od kilku miesięcy funkcjonuje na wrocławskich rynku gastronomicznym, wyróżnia go deklarowany szybki czas dostawy (30 minut od momentu przygotowania posiłku przez restaurację) oraz szeroka oferta, obejmująca najciekawsze wrocławskie lokale. W przypadku takiego konceptu jak BAO, czas dostarczenia jest kluczowy, bo miękkie i delikatne bułki nie lubią podróżować za długo przed spotkaniem ze zgłodniałym klientem.

Zamówienie złożone o 12:05 zostało dostarczone do nas kilka minut po 13. W międzyczasie restauracja dwukrotnie opóźniła dostawę o ok. 10 minut, ale wciąż godzinna realizacja jest akceptowalna. Postanowiliśmy spróbować wielu opcji i udało nam się zamówić wszystkie poza białą bułką. Mamy więc różową (14 zł), fioletową (16 zł), żółtą (16 zł), czarną (18 zł) oraz zieloną (18 zł).

Najbardziej do gustu przypadła nam wersja różowa z duszonym boczkiem. Nie różni się wiele od tej, którą zaserwowano mi w czasie Gastronocek. Ciekawa w smaku jest też czarna, zachwycająca pod względem barwienia. Wewnątrz kryją się trzy sporej wielkości chrupiące krewetki i sporo warzyw, nie czuć natomiast majonezu ostrygowego.

Smaczna jest również wersja wege. Marynowanego i smażonego tofu jest całkiem sporo (choć cała bułka należy do mniejszych niż pozostałe)i nie jest mdłe, a sos chilli dodaje kompozycji pikanterii.

Mniej entuzjazmu kierujemy w stronę zielonej buły. Co prawda smakuje orientem, łącząc słodko-kwaśne nuty, ale pierś z kaczki jest zbyt sucha. Najsłabsza jest natomiast żółta bułka, w której kurczak został zdecydowanie przesuszony, nie pomaga mu nawet ostry posmak i marynowane warzywa.

Jak z dowozem poradziły sobie same bułki? Oczywiście na miejscu smakowały lepiej, ale podróż nie była dla nich zabójcza. Przez zawinięcie ich w folię aluminiową trochę zaparowały, papier byłby dla nich bardziej łaskawy. Podsumowując, stan bułek jest akceptowalny i nie powinien powodować rozczarowań. Wszelkie niedociągnięcia nadrobią za to ciekawe i różnorodne farsze.

Czy BAO i Wooopit to dobrana para? Raczej tak i sama nie miałabym problemów, by ponownie postawić na nich w porze obiadu. Mały prztyczek dla BAO należy się za nierównomierną wielkość porcji – dobrze byłoby gdyby bułki miały zbliżony rozmiar i każdy mógł najeść się w podobnym stopniu.

Partnerem wpisu jest Wooopit.

Aga

1 Komentarz
  1. anna 6 lat ago

    Wszystko fajnie, ale postarajcie sie publikowac zdjecia bez takich pazurow bo odechciewa sje jesc 🙂

    Reply

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również