Recenzujemy ,  Testujemy

Foodtrucki na Niedźwiedziej: pozycja obowiązkowa

Foodtruckowe zagłębie przy targowisku Niedźwiedzia to jedno z niewielu miejsc, które w czasie pandemicznej posuchy gastronomicznej dawało namiastkę normalności. Spacerując od wozu do wozu można było zajadać rozmaite potrawy i tylko zakaz zajmowania stolików oraz wszechobecne maseczki przypominały o sytuacji, w której się znaleźliśmy. Lockdown zdjęto, a miejscówka została i jest zdecydowanie warta odwiedzenia.

Z powodów, o których wspomnę poniżej, zacznę od drugiego foodtrucka z listy ulubionych. Polecam go z lekkim strachem, no bo jak to tak, chwalić gastronomiczną sieciówkę, masową rodukcję?! Tarczyńskiemu oddać jednak trzeba, że dobrze zagospodarował hot-dogową niszę. Ja sama hot dogi lubię bardzo i cieszę się, że w końcu jest miejsce, gdzie można je zjeść w wersji na bogato. Z przyzwoitą mięsną wkładką i świetnie skomponowanymi dodatkami, w cenie 14-15 zł. Do tego na pierwszy rzut oka widać, że w ten koncept odpowiednio zainwestowano. Błękitny truck w stylu vintage zdecydowane wyróżniał się nie tylko stylem i menu, ale też dekoracjami.

Będąc na Niedźwiedziej sprawdźcie też Takoyaki Asian Street Food. Flagowym daniem są tu smażone, azjatyckie przekąski w formie nadziewanych kulek. Kuleczki mogą być słodkie lub wytrawne. Nasz wybór padł na klasyka, czyli Takoyaki (19 zł) nadziewane ośmiornicą oraz Yaki Deser (14 zł) na słodko z nadzieniem sernikowym. Fakt faktem, większość dania stanowi ciasto, ale smaki są bardzo przyjemne. Powiedziałabym – nienachalnie azjatyckie, ale jak najbardziej w klimacie. Polecam jeść od razu, bo wtedy zachowują przyjemną chrupkość. Wzięte na wynos są smaczne, ale tracicie ten apetyczny efekt.

Wśród foodtrucków znajdziecie też Ciepłą Kluchę, czyli trucka serwującego dania na bazie klusek śląskich. Nasz wybór padł na Poszarpaną Kluchę z szarpaną wieprzowiną BBQ, karmelizowaną czerwoną cebulą i roszponką. Sos zdecydowanie się sprawdził, kluskom trudno oddać sprawiedliwość, bo nie udało nam się napocząć dania na świeżo. Nie mniej plus za wielkość porcji, świetnie przyrządzone mięso to również dobry prognostyk, a jak wiadomo, kluski odgrzewane nie mogą równać się tym jedzonym na świeżo. Menu jest spore, ciekawe i ma też pozycje wegetariańskie i wegańskie. Zdjęcia, niestety brak, ale wierzcie na słowo – warto!

A skoro o roślinnym jedzeniu mowa, jego fanów na pewno zaspokoi menu Vege Planet Wrocław. Są tu i makarony, i zupy, i burgery, a do tego wypełnione po brzegi buddha bowle. Mój wybór padł właśnie na miskę Gruszka Aligatora (24 zł) pełną zieleniny, wędzonego tofu, awokado i cieciorki. Ta mieszanka wzbudziła entuzjazm nie tylko we mnie, ale też w moim zdecydowanie mięsożernym partnerze. Jest kolorowo, różnorodnie, smacznie i wyraziście, a do tego porcja była naprawdę syta.

Moim głównym powodem do odwiedzin foodtrucków przy Niedźwiedziej był koncept Pan Cubano, serwujący kanapki, bowle, przekąski i desery inspirowane kuchnią kubańską. Niestety, w międzyczasie truck przeniósł się do Gdyni, ale jeśli wpadaniecie latem na Pomorze, warto go sprawdzić. Sztosem bez dwóch zdań jest deser, czyli wilgotne, rozpływające się w ustach ciasto nasączone rumem i colą. Nie zjecie go nigdzie indziej i jest absolutnie obłędne w smaku, choć z wyglądu niepozorne (9 zł).

Drugą z kolei propozycją, którą polecam, jest smacznie doprawiony bowl wypełniony ryżem, kurczakiem, kukurydzą i pomidorami. Danie jest spore, syte i smaczne, choć nie wyróżnia się niczym szczególnym. To bardzo solidna propozycja, która zaspokoi głód na długo (25 zł)

Lekkim rozczarowaniem okazało się flagowe danie z trucka, czyli wspomniane Pan Cubano. Być może to kwestia wyboru kanapki, ale propozycja  z szarpanym wieprzem, marynowaną cebulą i sosem brzoskwiniowym nie zrobiła na nas wrażenia (21 pln). Jest poprawnie, ale aż prosi się o więcej, skoro truck ma tak specyficzną specjalizację. Nieco charakteru zabrakło również panierowanym papryczkom jalapeno z sosem serowym (13 zł).

Na koniec warto wspomnieć, że przy Niedźwiedziej jeszcze do niedawna działał Chlebusik. Kto wie, ten wie – Chlebusik to chyba jedno z najbardziej udanych „dzieci” pandemii, które na gastro-świat wydała piekarnia Nieinna. Po Wrocławiu i obrzeżach krążą busiki z pieczywem, które każdego dnia odwiedzają kilkadziesiąt lokalizacji. Rozkłady jazdy znaleźć można na Facebooku Chlebusika. Gdy na niego traficie, koniecznie spróbujcie rogala z nadzieniem z pierogów ruskich (obłędny z maślanką lub jogurtem!), tamtejszych galette czy chlebów z dodatkami.

I na koniec – większość lokali na co dzień stacjonujących przy Niedźwiedziej oferuje dania w dostawie.

Kasia

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również