Recenzujemy

Nabe: japońska uczta na poziomie

Japonia na Bulwarze Dedala

Kuchnia japońska jest uznawana za jedną z najzdrowszych na świecie, a ci, którzy stołują się zgodnie z jej zasadami na co dzień, cieszą się nienaganną sylwetką i zdrowiem. W Polsce wciąż najbardziej kojarzymy ją z sushi, a właściciele licznych sushi barów nie mogą narzekać na brak klientów. Krok naprzód robi Nabe, zapraszając gości nie tylko na sushi, ale i inne dania kuchni japońskiej. Sprawdziłyśmy z jakim skutkiem.

Nabe mieści się na osiedlu Bulwar Dedala sąsiadującym z Bulwarem Ikara. Przestronny lokal zachwyca wystrojem łączącym modny minimalizm z wszechobecną zielenią i miedzianymi, polerowanymi lampami. W centralnym punkcie lokalu znajduje się kontuar, za którym powstają maki i inne smakowite kąski sushi. Miejsca w Nabe jest sporo, a do dyspozycji gości są małe i większe stoliki oraz zaciszne loże. Zajmujemy jedną z nich i wgłębiamy się w menu.


Karta składa się z dwóch części – w jednej znajdziemy sushi, w drugiej natomiast dania inspirowane kuchnią japońską, dostosowane do standardów europejskich. Tego dnia postanawiamy nieco zaszaleć i przebieramy w egzotycznie brzmiących pozycjach w menu. Wybieramy trzy przystawki (32 zł), a więc wegańskie edamame, kurczaka karage oraz pierożki gyoza, a także zupę tempura soba (14 zł). Na danie główne upatrujemy sobie jedną z misek, Ahiru Don (34 zł) oraz mały set sushi (44 zł) składający się z 13 kawałków skomponowanych według fantazji tutejszych sushi masterów.

Niedługie oczekiwanie na potrawy zostaje dodatkowo skrócone czekadełkiem w postaci warzyw zanurzonych w obficie doprawionym sosie. Nic tu nie zdumiewa, nie zaskakuje, ale spełnia swoją rolę – rozbudza apetyt na kolejne dania.

Pierwsze zaskoczenie czeka nas już przy przystawkach. Zdumiewa wielkość – bez trudu można by zaspokoić niewielki głód tylko za ich pomocą. Każda z nich pozwala odkrywać smaki na różne sposoby. Edamame to niedojrzałe strąki soi podawane z solą, popularne jako przystawka do piwa. Smakują nieco jak groszek, a w dodatku mają sporo wartości odżywczych – jak dla mnie bardzo ciekawa propozycja. Smaczne są także pierożki gyoza, wyróżniające się aromatycznym mięsem. Kasia zwraca uwagę, że ciasto mogłoby być cieńsze, mnie to nie razi. Najlepszą przystawką okazuje się jednak kurczak karaage, smażony w głębokim tłuszczu niezwykle przyjemnie chrupie, w środku pozostaje soczysty, a w dodatku łączy kwaskowe i słodkie nuty z ostrym posmakiem.

W mniejszy zachwyt wprawia nas zupa tempura soba. Bulion jest bardzo delikatny, warzywny, spodziewałyśmy się bardziej zdecydowanych smaków. Pyszne są natomiast krewetki, które pozostają soczyste w otoczce chrupkiej tempury.

Po udanych przystawkach, przyszedł czas na dania główne. Pewnikiem jest tutaj sushi, którego jakość gwarantuje doświadczenie specjalistów z Sushi Corner. I faktycznie – wybór setu pozostawiamy obsłudze bynajmniej nie żałując naszej decyzji. Każdy kawałek jest małym dziełem sztuki, a przy tym zaskakuje nie tylko precyzją wykonania, ale i smakiem. Na plus jest również koszt – 44 złote za zestaw składający się z 13 kawałków to uczciwa cena, zwłaszcza mając na uwadze jakość. Bez wahania możecie zdać się na doświadczenie sushi masterów i wybrać zestaw niespodziankę. Klejący, dobrze doprawiony ryż, smaczny łosoś, kawałki pieczonej ryby i świeże warzywa powinny bez trudu zaspokoić apetyt na sushi choć na jakiś czas. W naszym secie jedną z rolek dodatkowo urozmaiciły kalmary w tempurze, wydłużając listę miłych zaskoczeń tej kolacji.

Ponownie mniejszy entuzjazm wzbudza u nas druga propozycja dania głównego. Słusznej wielkości porcja to mieszanka świeżych warzyw, ryżu oraz kaczki sous vide, całość podana z bulionem miso. Mięso jest najsilniejszym punktem całego dania, doprawione, miękkie, nieomal rozpływające się w ustach. Całość, za sprawa niedostatecznej ilości soli oraz niedostrzegalnej spójności, jakoś do nas nie przemawia. Nie pomaga ponownie niezwykle delikatny bulion oraz świeżość składników. I choć danie zostało przyrządzone zgodnie z filozofią kuchni japońskiej (koncentrowanie się na wydobyciu poszczególnych smaków, jak najmniejsza obróbka składników), przy kolejnej wizycie zapewne zdecydowałybyśmy się na inne danie.

 

Wizyta w Nabe dostarczyła nam wielu wrażeń, pozwoliła bliżej poznać się z kuchnią japońską i ideologią, by potrawy spożywać w spokoju, delektując się każdym kęsem. Owocnie rozpoczętą znajomość zamierzamy kontynuować w niedalekiej przyszłości. Przy okazji liczymy, że do menu w końcu trafi danie tytułowe, czyli nabe, będące wariacją na temat opisanych wcześniej misek. Jeśli i Wam po drodze z japońskimi smakami, polecamy Wam odbyć wizytę w Nabe jak najprędzej.

Nabe
Bulwar Dedala 12a

Aga

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również