Recenzujemy

Pogromcy Meatów: zgromili nas smakiem [ZAMKNIĘTE]

Lubisz mięso? Dobrze trafiłeś

Warszawska legenda zawitała do Wrocławia – od piątku możemy raczyć się kanapkami stworzonymi przez Pogromców Meatów. Lokal powstał w miejscu naleśnikarni Madame i tym samym rynkowej Soczewce i Whiskey in the Jar wyrosła kolejna, do tego uznana, mięsna konkurencja. Czy sąsiedzi mają się czego obawiać? Sprawdziłyśmy to.

Zmiana w wystroju jest co najwyżej kosmetyczna. Loftowe Wnętrze Meatów od poprzedniej naleśnikarni odróżniają przede wszystkim wysokie, barowe stoliki i piwne tuby widoczne za kontuarem. Lokalnie modyfikacje są niewielkie, ale biorąc pod uwagę, że warszawski lokal to niewielka klitka na kilka osób, dwupoziomowa knajpa Meatów na wrocławskim rynku to drastyczny przeskok w stosunku do skromnych początków restauracji.

Rzut oka na menu pokazuje, że na kuchni zmieniło się wszystko. Pogromcy Meatów, wierni swej nazwie, serwują przede wszystkim mięso. Ich flagową propozycją są napakowane po brzegi składnikami kanapki. Choć do złudzenia przypominają burgery, nie znajdziecie tu mielonej czy siekanej wołowiny, ale wołowe poliki, żebro, karczek, kaczkę, kurczaka i szczególnie polecany ozór. Menu uzupełniają sałatki z takim samym wyborem mięs, rilletes w trzech odsłonach – z boczku, kaczki i żebra oraz frytki z kilkoma sosami do wyboru. Wymieniając pozycje z menu nie można zapomnieć o alkoholach, konkretnie 12 rzemieślniczych piwach na tutejszych kranach. Nie licząc minibrowarów, to jedyne miejsce w samym rynku, gdzie napijecie się piw kraftowych w tak wielu wariacjach.

Zachęcone warszawską sławą ozora i rekomendacjami kelnerki, postawiłyśmy na kanapkę z wołowym jęzorem (27 zł) oraz drugą z polikami (27 zł), do kompletu dobierając zestaw tutejszych rilletes (19 zł) i porcję frytek (10 zł). Rilletes, czyli francuska odmiana smalcu z dużymi kawałkami mięsa, w wersji Meatów była wyjątkowo udana. Kaczka, żebro i boczek podano w formie wyraziście doprawionych szarpaków, które łatwo układały się na kawałkach maślanego pieczywa. Jakkolwiek mięso było naprawdę pyszne (zwłaszcza jako dodatek do piwa), to pieczywo ewidentnie przeleżało dłuższą chwilę na zapleczu, być może od piątkowego otwarcia (w Meatach byłyśmy w niedzielę), ale uznajmy to niedociągnięcie za błędy młodości. Co najwyżej średnie okazały się też frytki, które przede wszystkim były niedosmażone, choć sos chipotle był chyba najlepszym, jaki jadłam, włączając w to propozycje z bardzo lubianych przez nas Frytek i Sosu.

Braki w przystawkach z nawiązką zrekompensował smak kanapek. Podkreślam smak, bo wśród wielu pochwał, którymi można je obdzielić, na pewno nie ma estetyki. Kanapki wyglądają niechlujnie, a złapane w ręce natychmiast rozpadają się w dłoniach, więc zdecydowanie polecamy jedzenie ich nożem i widelcem. Na szczęście po kilku pierwszych kęsach o wrażeniu wizualnym można zapomnieć. Mięsa są soczyste, miękkie, intensywnie marynowane  i wyjątkowo trafnie i kreatywnie sparowane z dodatkami i sosami.

Poliki Agi zrobiono na modłę indyjską, z kuminowym sosem barbeque, grillowanymi marchewkami (nieco zbyt twardymi, przynajmniej naszym zdaniem), kiełkami rzodkiewki i rokitnikiem. Do mojego ozora dodano cienko kroje, marynowane plastry kalarepy, sosy mayochipotle i salsa verde, piklowaną czerwoną cebulę, pesto i kiełki słonecznika, które świetnie odświeżały smakową kompozycję. Tu nie ma mowy o sztampie spod znaku sałaty, ogóra i pomidora – dodatki są przemyślane i pozytywnie zaskakują.

Jeszcze słów kilka o ozorze, którego w tej formie nie dostaniecie chyba nigdzie indziej we Wrocławiu. Z natury delikatne mięso konsystencją przypomina poliki, a intensywne doprawienie i spieczone brzegi bardzo mu służą. Gdybym miała porównać ten smak z jakimkolwiek mi znanym, stawiałabym na chudy, długo pieczony boczek podkręcony wyrazistymi przyprawami.

Na nasz stół trafiła tez sałatka z kurczakiem, która okazała się michą szarpanego mięsa zmieszaną z warzywnymi dodatkami. Żeby nie było wątpliwości – tutejsze sałatki nie znają pojęcia fit i wege, choć, co ciekawe,  w menu znajduje się też wegetariańska kanapka.

Werdykt? Nawet ci, którzy na rozmaitych burgerach i szarpakach zjedli zęby, znajdą u Meatów kilka miłych zaskoczeń. Nie ulega wątpliwości, że kuchnia lubi eksperymenty i świetnie wyczuwa, które smaki stworzą zgraną paczkę nawet wbrew sobie. Nie do końca udane pieczywo czy frytki to oczywiście detale, ale wymagające dopracowania, zwłaszcza, że konkurencja nie śpi i ma za sobą wierne grono klientów. Żeby ich przejąć, Pogromcy Meatów muszą zaoferować im coś ekstra i wyeliminować wpadki. Jeśli tak się stanie, wrocławski lokal z pewnością podzieli popularność warszawskiego pierwowzoru.

Pogromcy Meatów
Rynek 22

Kasia

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również