Początki naszego bloga są związane z Happy Little Truck, więc z dużą satysfakcją przyglądamy się rozwojowi tego konceptu, który zaczął się od dwóch chłopaków z pasją do świetnej pizzy. Z czasem do trucków dołączył Niezły Dym, czyli lokal stacjonarny, a po kolejnej zmianie sprzed kilku miesięcy zmianie uległ nie tylko szyld, ale i menu, które znacznie się poszerzyło. Czy Brusco ma szansę podbić żołądki wrocławian? Wszystko na to wskazuje.
O dobrą pizzę we Wrocławiu nietrudno, ale makarony to inna bajka. W tej kategorii mamy oczywiście liderów, czyli Ragu i depczące im po piętach dziewczyny z Pici Pasta Wratislavia… a potem długo, długo nic. Byłam więc szalenie ciekawa, jak ta działka w menu wypadnie w Brusco, zwłaszcza, że konkuruje ze znaną i lubianą pizzą. W Niezłym Dymie nie byłam długo, więc mile zaskoczyło mnie poszerzenie karty pizzy o sporo pozycji mięsnych. Szczęśliwie w menu pozostał placek z chorizo i miodem, który darzę dużym sentymentem.
Po przejrzeniu menu na nasz stół trafiły dwie przystawki, czyli paluchy z pizzowego ciasta i oliwki oraz raviolo nadziane szpinakiem. Do nich dobraliśmy pizzę z salami i cebulową konfiturą oraz diabelskie gnocchi z 'ndują. Zazwyczaj nie przepadam za pikantnymi dodatkami, ale diabelna ostrość tej kiełbasy idzie w parze z naprawdę świetnym smakiem.
Brusco było pierwszą restauracją, którą odwiedziłam po przywróceniu możliwości ich działania. Ten fakt mógł nieco podkręcić mój entuzjazm, nie mniej mogę powiedzieć z czystym sumieniem – od bardzo dawna nie jadłam tak fenomenalnego posiłku. Gnocchi uwielbiam i zamawiam wszędzie, gdzie to możliwe, a tutejsze były idealnie miękkie i sprężyste, skąpane w lekko pikantnym sosie ze sporą dawką parmezanu i przepyszną 'ndują, której ilość i ostrość były, na mój gust, idealne. Z pozoru niewielka porcja okazała się bardzo sycącą, chociaż gdyby magicznie się podwoiła, to pewnie zjadłabym i drugą.
Raviolo było przyrządzone książkowo – mięciutkie, z płynnym środkiem, skryte pod parmezanowym śniegiem, idealnie kremowe, wytrawne i delikatne. Niepozorne paluchy z pizzowego ciasta tez zasługują na ogromne pochwały, zwłaszcza, że na tym blogu gluten jest kultowy i wobec glutenu ma się wysokie wymagania. Były sprężyste, chrupiące i przepięknie przypieczone, czyli dokładnie takie, jak lubimy.
Pizza zasługuje na czwórkę z plusem, bo w międzyczasie wrocławski światek pizzerii nieco mnie rozpieścił i placki bez pękatych wyrośniętych rantów niestety nie robią już na mnie aż takiego wrażenia. Nie mniej połączenia smaków pozostają jednymi z najciekawszych we Wrocławiu, a jakość składników utrzymuje się na niezmiennie wysokim poziomie.
Kropką nad „i” był flagowy trunek lokalu, który zainspirował jego nazwę, czyli subtelnie musujące, delikatnie słodkie czerwone wino Lambrusco. W wersji schłodzonej zdecydowanie będzie moim flagowym trunkiem na lato 2020.
Ewolucja, jaką przeszedł Happy Little Truck pokazuje, że zmiany procentują, a ryzyko popłaca. Brusco trafia do ścisłej czołówki moich ulubionych lokali we Wrocławiu, nie tylko dzięki jedzeniu, ale też kameralnej, niezobowiązującej atmosferze.
Brusco
Plac Teatralny 1