Dzieje się! ,  Recenzujemy

Wrocław na widelcu: Makłowicz i Bikont o wrocławskich restauracjach: hity, kity, zaskoczenia

Poziomki-bis czy przewodnik z sensem?

Długo wyczekiwany przewodnik autorstwa Roberta Makłowicza i Piotra Bikonta – „Wrocław na widelcu” – w końcu ujrzał światło dzienne. Czy autorzy podeszli do zadania rzetelnie, czy też dostaliśmy farsę rodem z niesławnych „Poziomek” Magdy Gessler?

Hity

Ogromnie cieszymy się z obecności w przewodniku takich restauracji, jak Pinto Peri Peri & Grill, Olszewskiego 128, Chinkalnia, Malarska 25 i Szynkarnia. Pinto to knajpka portugalska specjalizująca się w drobiu. Wciąż nieznana, zupełnie nieadekwatnie do obłędnych kurczaków, które serwują. Malarska od zawsze ujmowała nas dobrą kuchnią, a po ostatniej, dolnośląskiej rewolucji polecamy ją z czystym sumieniem. Na Olszewskiego 128 na straży kuchni stoi Kasia Daniłowicz, bezkompromisowa i konsekwentnie realizująca swoją smakową wizję. Szynkarnia zapoczątkowała modę na kraftowe piwa i regionalne przekąski, więc w przewodniku znalazła się całkowicie zasłużenie. Z kolei Chinkalnia przeniosła do Wrocławia niewielki kawałek niezwykle smacznej Gruzji.

Kity

Wśród czytelników być może są miłośnicy Przedwojennej, ale nam nigdy nie zdarzyło się tam zjeść czegoś, co nie wymagałoby popicia kieliszkiem wódki lub kuflem piwa. Dziwi też zestawienie umiarkowanie smacznej Masali ze świetną Mango Mamą. Zaskoczenie jest mniejsze, gdy przypominamy sobie, że Robert Makłowicz jest ambasadorem tego przybytku.

Bratwursty i Shrimp House jako jedyne reprezentują tak prężnie rozwijający się wrocławski nurt street food. Szkoda, że autorzy nie pogłębili, bo w tej kwestii Wrocław ma do zaoferowania znacznie więcej. Na szczęście Makłowicz z Bikontem odwiedzili osiem misek, które ratują honor wrocławskiej gastro-Azji (z kręgu poza Indiami i Pakistanem), również bardzo skromnie reprezentowanej w przewodniku. Zastanawiający jest też Karavan z wprawdzie obszernym, ale niespecjalnie wyróżniającym się menu.

Zaskoczenia

Patrząc na listę Wrocław na widelcu spytacie: gdzie słodkości? Sporym zaskoczeniem jest, że jedyną cukiernią w przewodniku jest Balduno Manufaktura. Nie przeczymy – ich gofrożki i czekolady są obłędne, ale w kwestii lodów mają we Wrocławiu naprawdę ostrą konkurencję. Gdzie chociażby Krasnolód czy Roma? Trudno też powiedzieć, czy brak Nanan na liście to świadomy wybór, czy po prostu autorzy do cukierni nie dotarli. Dla eklerków z pewnością byłoby warto.

Wielcy nieobecni

Skoro jest lista, są też ci, którzy na nią nie trafili. Z knajp pominiętych (które wedle wszelkiego prawdopodobieństwa funkcjonowały w chwili powstawania przewodnika) warto wymienić chociażby Dinette, którego przedstawiać nie trzeba. Brak też Menu Motto, bardzo udanego konceptu spod ręki Beaty Śniechowskiej. Brakuje Jasnej, gdzie na polskiej, swojskiej kuchni tamtejszy szef zna się jak mało kto. Zauważcie, że na liście nie ma też ANI JEDNEJ PIZZERII. Ba, nie licząc Ragu, ani jednej knajpy włoskiej. A akurat pizza w ostatnich latach ma się we Wrocławiu świetnie i chociażby Piec na Szewskiej czy Niezły Dym byłyby warte wspomnienia. Brak rekomendacji krzywdzi też Soczewkę, serwującą chyba najlepsze burgery we Wrocławiu… no i oczywiście ukochanego przez wrocławian Pasibusa.

Oto pełna lista rekomendowanych (w porządku alfabetycznym):

Art Hotel
Akropolis
Balduno Manufaktura
Bratwursty
Browar Stu Mostów
Campo Modern Grill
Chinkalnia
Cztery Pory Roku
Etno Cafe Ovo
Hortyca
Jadka
Karawan
Lwia Brama 2
Malarska 25
Mama Manoush
Mango Mama
Masala
Ok Wine Bar
Olszewskiego 128
Osiem misek
Papa Bar
Pierogarnia Momos
Pinto Peri Peri
Pod Gryfami
Przedwojenna Bistro
Ragu
Restauracja Przystań
Shrimp House
Stół na Szwedzkiej
Sukiennice 7
Szynkarnia
Taszka
Żyzna

Przewodnikowi Makłowicza i Bikonta „Wrocław na widelcu” nie można odmówić rzetelności. Autorzy zajrzeli do bardzo wielu miejsc (wyróżnione to zapewne ułamek tych, w których zjedli) i zrobili to przekrojowo. To tłumaczy pewne uproszczenia czy traktowanie niektórych sfer po macoszemu. Mimo wszystkich niedociągnięć, osoba kompletnie nie znająca wrocławskiej gastronomii znajdzie tu chyba najbardziej wszechstronną dawkę wiedzy na jej temat, od kuchni wysokiej po street food, od Polski po Azję. Lokalni foodies ponarzekają, ale do czepialstwa z naszej strony już się przyzwyczailiście 😉

I na koniec: kształt przewodnika być może byłby inny, gdyby nie nagła śmierć Piotra Bikonta, co nadaje tej publikacji dodatkowego wymiaru.

2 komentarze
  1. Xcdcd 7 lat ago

    A nie sądzisz ze nie które restauracje zostały wpisane tylko dlatego ze zamawiają wina od Pana Maklowicza?

    Reply
    • Kasia 7 lat ago

      Być może, w całkowity obiektywizm nie wierzę (jak chociażby z Masalą), ale ogólnie ranking jest zrobiony rzetelnie. Większość z tych miejse (odnoszę się do tych, w których byłam) sama bym poleciła.

      Reply

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również