Recenzujemy

Zwycięska 9: czy tu wygrywa smak?

Nazwa ulicy Zwycięskiej zyskała drugie dno. Chyba żadna inna okolica nie wygrała aż tyle pod względem gastronomicznym w ciągu kilku miesięcy. Tylko w ostatnim czasie otwarcie swoich lokalizacji pod tym adresem zapowiedzieli Bułka z masłem, Gluten Apetit, Shrimphouse i Chleboteka. To wyjątkowo imponujący zestaw biorąc pod uwagę, że mowa o ulicy na peryferiach miasta. Wieść niesie, że ukłon w stronę mieszkańców tych okolic wynika z cen ich mieszkań, a do portfeli lokalsów najłatwiej sięgnąć otwierając knajpę tuż pod ich nosem. Zwycięska 9 na tym tle wypada nietypowo, bo powstała nie po to, żeby zbierać profity z już wypracowanej popularności, ale dopiero ją zbudować – z jakim skutkiem?

Zwycięska 9 zadomowiła się w okolicy jako pierwsza, przy okazji zajmując chyba najlepszą miejscówkę. Narożny, przeszklony lokal z otwartą kuchnią świetnie wpisuje się w obowiązujące trendy. Jest klimatycznie i ze smakiem, z baterią loftowych żarówek, miksem drewna i szachownicy, z akcentami retro oraz efektowną fototapetą z wyścigów konnych, która przypomina o bliskości toru na Partynicach. Na randkę, rodzinny obiad, drinki z koleżankami – do wyboru, do koloru.

Zmienne menu skonstruowano na zasadzie dobrze znanej lokalom z peryferii, czyli dla każdego coś miłego. Są burgery, pizza, sałatki, makarony oraz śniadania, w cenach skrojonych pod nieco grubsze portfele. Choć nie do końca, bo podczas naszej wizyty trwał festiwal pizzy z dwoma plackami w cenie jednego. Aga postawiła na tę opcję, a ja wybrałam burgera i deser – dyniowy creme brulee.

Po pizzy żadna z nas nie spodziewała się wiele, ale na kuchni ktoś ewidentnie zna się na rzeczy. Na Zwycięskiej 9 zjecie przyzwoite, włoskie placki na cienkim cieście z pękatymi, ogorzałymi rantami i dobrej jakości dodatkami. To co najmniej kilka półek powyżej dobrze znanego, osiedlowego standardu i zdecydowanie największe pozytywne zaskoczenie na Zwycięskiej 9. Ceny pizzy wahają się od 18 do 32 złotych.

Do wysoko zawieszonej poprzeczki nie doskoczył burger, w dużej mierze przez wzgląd na co najmniej dwudniową bułkę, w której go podano. Zero waste to słuszna filozofia, ale w takim wydaniu – kompletna pomyłka. Mięso przyrządzono poprawnie, choć było mocno wysmażone (pytanie o stopień obróbki nie padło), reszta dodatków też standardowa. Duży plus za frytki, nie domowe, ale przesmaczne. Całość, pod względem smaku i wielkości porcji, na pewno nie była warta 35 złotych, bo co najmniej tyle musicie zapłacić za tutejsze burgery.

Piątkę za pomysł i tróję za efekt przyznałabym dyniowemu creme brulee (18 zł). Sezonowość to zawsze dobry pomysł, ale takiemu deserowi absolutnie nie można poskąpić śmietany i wanilii. Z kolei z cukrową szybką przesadzono w drugą stronę. Spieczona warstwa momentami była tak gruba, że przebicie jej łyżeczką sprawiało spory problem. Mimo to, deser ma mocne strony, a drobne poprawki mogłyby z niego zrobić słodkie cudeńko.

Gdyby knajpka pokroju Zwycięskiej 9 pojawiła się na moim skromnym Psiaku, przymknęłabym oko na każdą niedoróbkę. Klimatyczny wystrój, solidna pizza i nutka kreatywności w deserach to jednak za mało, żeby ściągnąć mnie tu ponownie z drugiego końca miasta. Ale jeśli Wy mieszkacie bliżej i szukacie alternatywy dla lokali w centrum, wpadajcie bez obaw – Zwycięska 9 nie zawiedzie.

Kasia

2 komentarze
  1. www 5 lat ago

    To ja mam z kolei odwrotne wrażenie – taka sobie pizza, trochę bez smaku. Za to udało nam się zjeść kiedyś bardzo dobre burgery z mięsem z żeberek (to było jako oferta dnia). Burger standardowy też całkiem ok. Najbardziej jednak podoba mi się wnętrze i piękne rośliny, aż chciałoby się je zabrać do domu. Na minus dość ślamazarna obsługa.

    Reply
  2. Oleksandr 5 lat ago

    bardzo, bardzo smaczne

    Reply

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również