Recenzujemy

Lviv Włodkowica: Lwów na talerzu bez wyjeżdżania za miasto [ZAMKNIĘTE]

Może gałuszki?

Przez lata zachwycaliśmy się kuchnią włoską, by następnie popaść w fascynację burgerami, lodami naturalnymi i wieloma innymi smakołykami spoza wschodnich tradycji. Po latach do łask wracają pierogi i potrawy kuchni polskiej, z której jesteśmy wyjątkowo dumni. Od niedawna czas przyszedł również na dania naszych wschodnich sąsiadów, którzy chętniej przyjeżdżają do Polski zarażając nas niepowtarzalnymi smakami swojej kuchni. Lviv opisywałyśmy już wcześniej, ale nowo otwarty lokal na Włodkowica to nie tylko większa przestrzeń, ale i nowości w karcie.

Lokal odziedziczony po Gorących Piecach jest obszerny, jasny i może pomieścić naprawdę wielu gości. Nie prosty wystrój i białe krzesła mają tu jednak przyciągać uwagę, a karta dań. Tę lekko odświeżono dodając kilka przystawek (m.in. siekane mięso czy kawior), drożdżowe wypieki, które doskonale pasują do serwowanych tutaj śniadań oraz czy też tajemniczo brzmiące gałuszki. W Lvivie na Legnickiej nie spotkałyśmy się również z pierogami na parze czy sałatkami. Wybór jest spory i potencjalnie każdy powinien znaleźć coś dla siebie.

Niespecjalnie wygórowane ceny pozwoliły nam spróbować więcej niż jednej propozycji. Kasia wybrała siekane mięso (19,50 zł) i gałuszki z mięsem (19 zł) i sernik (7,5 zł). Ja natomiast wzięłam placki ziemniaczane ze szpinakiem i jajkiem sadzonym (17 zł), pierogi gotowane na parze z kapustą (16,50 zł) oraz słodką bułkę (drożdżówkę) z kajmakiem i orzechami (5,50 zł).

Kasia:  po przystawce składające się z siekanego ozora, wołowiny i wieprzowiny spodziewałam się czegoś na kształt francuskiego rilletes, ale rzeczywistość okazała się znacznie bardziej banalna. Gotowane mięso pocięte w spore pasma zmieszano z domowym majonezem i cebulką, tworząc danie bardzo treściwe, ale w smaku raczej jednowymiarowe i nieco mdłe. Rukola i pomidor pasowały tu jak przysłowiowy pies do jeża. Znacznie lepiej sprawdziłyby się zwykłe kiszonki, chociażby najprostsze ogórki.

Pierogi gotowane na parze to nowość w karcie Lvivu. Można je zamówić w trzech odsłonach – z wątróbką, na słodko z twarogiem i rodzynkami oraz tak jak ja, z kapustą, w standardzie okraszone boczkiem. Moim zdaniem boczek jest w nich zbędny, bo same w sobie smakują wybornie. Puchate, dość grube ciasto przypomina mi babcine pyzy, a farsz z kapusty jest wyrazisty w smaku, miękki i zapewne dość tłusty. Jedyne co nie zaszkodziłoby całości to odrobinę więcej wypełnienia w stosunku do ilości ciasta.

Kasia: jeśli szukacie oddechu od rewelacyjnych, lvivskich pielmieni, bez obaw zamawiajcie gałuszki. Te gotowane na parze pyzy kryją przepyszny, mięsny farsz podkreślony wyrazistym tłuszczykiem i grzankami. Niepozorna porcja zaspokoi nawet spory głód.

Placki ziemniaczane to jedno z niewielu dań w moim życiu, któremu konsumpcji towarzyszyło nieomal wzruszenie. Całość była prosta, ale na tyle harmonijna, że nie znajduję ani jednej rzeczy, którą zechciałabym poprawić. Chrupkie placki ziemniaczane polano obficie sosem śmietanowym z dodatkiem szpinaku i posypano serem. Zwieńczeniem jest jajko sadzone, w którym żółtko po nacięciu delikatnie rozlewa się po daniu. Dawno nie jadłam czegoś tak nieskomplikowanego, a przy tym doskonałego i pysznego.

Jak przystało na prawdziwą ucztę, zabraknąć nie mogło deserów. Propozycje deserowe są spójne z resztą karty i proste, oparte na cieście drożdżowym, twarogu czy bakaliach. Tym razem odmówiłyśmy sobie ukochanych serników, czyli twarogowych placuszków z sosem owocowym z pierwotnej karty, na rzecz słodkiej bułki z nadzieniem kajmakowym oraz kawałka ciasta. Bułka to przyjemna przekąska, choć ciasto drożdżowe mogłoby być nieco bardziej puszyste. Bardzo dobrze smakuje z domowym kompotem i jako żywo przypomina niedzielne deserki u babci, gdzie kombinacje są zbędne, a prostota i brak wymyślnych składników stanowi niezaprzeczalny atut.

Ciasto, w tym wypadku sernik, również przypomina swojskie wypieki, i jak to w przypadku domowej produkcji, czasem nie do końca się udaje. Ten zaserwowany w Lvivie ma za mało puszystą masę, wyczuwalna jest mąka oraz prawdopodobnie zbyt duża ilość waniliny. Nie był najlepszym co zjadłyśmy w Lvivie, ale też nie pozostawił niesmaku.

Gdy po raz pierwszy odwiedziłyśmy Lviv nie pomyślałabym, że kilka miesięcy później inna miejscówka „sieciówki” będzie w stanie aż tak mnie oczarować. A jednak. Idźcie i zamawiajcie placki ziemniaczane, malkontenci nie mają w tym lokalu nic do gadania.

Lviv
ul. Włodkowica 21

Aga

1 Komentarz
  1. nowy 6 lat ago

    Ulubione miejsce ostatnimi czasu – świetne jedzenie i przemila obsluga. Rozpływające się w ustach pielmieni i przedobre kiszone pomidory. No i ciast, których człowiek nie jest w stanie przejeść bo są tak duże porcje!

    Reply

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również