Recenzujemy

Whiskey in the Jar: tylko dla mięsożerców

Czas na steka!

W święta ryby to wybór oczywisty, ale gdy miną, kulinarną równowagę pozwoli odzyskać konkretny kawał czerwonego mięsa. Stek to zazwyczaj najdroższa pozycja w restauracyjnym menu, dlatego mając ochotę na takie danie najlepiej wybierać lokale, które specjalizują się w samej wołowinie lub mięsach w ogóle. Na krótkiej liście tychże we Wrocławiu znajduje się Whiskey in the Jar, które odwiedziłyśmy w ramach oddechu od przedświątecznego rozgardiaszu.

Gdyby za miarę smacznej kuchni uznać wyłącznie obłożenie sali, Whiskey in the Jar należałoby się miejsce w ścisłej czołówce wrocławskich restauracji. W weekendy rezerwacja stolika to mus, a w tłum gości trudno wcisnąć nawet szpilkę. Na szczęście tutejszej obsłudze żadna liczba klientów niestraszna i wszyscy goście są obsługiwani szybko i sprawnie.

We wnętrzu lokalu jak na dłoni widoczne są nawiązania do kultury amerykańskiej. Zaczynając od prężącego się na ścianie Harleya Davidsona i efektownych neonach, a kończąc na ostrej, rockowej muzyce i czerwonych kanapach oraz masie detali, które podbijają muzyczno-kulinarny klimat.

wnetrze

logo3

logo2

Zanim przejdę do dań, słów kilka o pozycji z menu, które dało nazwę lokalowi, czyli słojach z whiskey. W karcie drinków znajdziecie kilkanaście jej rodzajów w wersji czystej i drugie tyle drinków na bazie whiskey Jack Daniel’s, serwowanych w charakterystycznych słoikach. Klasykiem, który zasmakuje każdemu, jest słodko-przyprawowy jar z jabłkiem i cynamonem. Opcja wytrawna to jar inspirowany drinkiem Old Fashioned (z wodą sodową, cukrem i likierem angostura), a aktualna, sezonowa propozycja to Christmas Jar z wyraźnie kokosową nutą. Miłośnicy drinków, smacznych i pięknie serwowanych, powinni być zadowoleni. Ceny jarów kształtują się w przedziale 23-29 zł.

christmas1

christmas2<

jar1

Tutejsza karta to marzenie mięsożercy, który znajdzie tu burgery, rozmaite dania z grilla oraz oczywiście steki, w tym wyjątkowo solidnego, ponad półkilogramowego T-bone’a. Poza gramaturą, przy każdym ze steków znajduje się krótki opis właściwości mięsa, w tym informacja o jego rodzaju, miękkości i marmurkowości. Mój wybór padł na Rockera ze środkowej części rostbefu (260 g, 65 zł), a Wojtek zdecydował się na wspomnianego T-bone’a łączącego kawał rostbefu i delikatniejszej polędwicy (550 g, 99 zł). Każdy stek podawany jest z ziemniakami serwowanymi na jeden z kilku sposobów (frytki, pieczone, pyra z gzikiem, ziemniaczane puree truflowe), wybranym sosem oraz warzywami z grilla lub w sałatce.

Mój Rocker, zgodnie z naturą rostbefu, miał zwartą strukturę i wyraźne przerosty. Mięso tego typu nie należy do rozpływających się w ustach, ale zdecydowany smak nadrabia to z nawiązką. Ukłony szefowi kuchni należą się także za świetne doprawienie mięsa, w którym zgrabnie łączyły się wyraźnie wyczuwalne nuty dymnego grilla, pieprzu i rozmarynu. Ostry sos, który wybrałam, świetnie komplementował danie.

rocker-2

T-bone Wojtka świetnie pokazał dwoistą naturę tego steka. Po jednej stronie charakterystycznej kości znajdowało się delikatne, miękkie mięso z polędwicy, a z drugiej wspominamy już rostbef. W tym wypadku przyprawy ograniczono do minimum, żeby smak mięsa wybijał się na pierwszy plan.

tbone

Oba steki miały być średnio wysmażone i rzeczywiście tak było, choć w moim nieco grubszym rostbefie niektóre krawędzie były nieco przeciągnięte.

Agnieszka i Justyna spróbowały lżejszych pozycji z karty, czyli drobiowych burgerów również serwowanych z frytkami i warzywami. Burger drobiowy to wybór nieoczywisty w tego typu lokalach, tłumaczony wyłącznie słabszą kondycją dziewczyn. Jakkolwiek ci, którzy przedkładają kurczaka ponad wołowinę (niedorzeczność!), nie powinni być zawiedzeni. Mięso jest soczyste, bułka chrupiąca, a dodatki dobrze się komponują z całością. Porcja jest ogromna i dużym wyczynem jest zjedzenie również całej porcji frytek. Szkoda, bo frytki są ciekawie doprawione, chrupiące i naprawdę smaczne. Wśród propozycji nie-wołowych znajdują się także krewetki tygrysie lub łosoś.

kurczakburger

Po zachwytach nad stekami wracam do początku kolacji, czyli przystawek. Skrzydełka w sosie BBQ (23 zł) smakowo są bez zarzutu, choć brak chrupiącej skórki nieco rozczarowuje. Solidne chrupnięcie zapewniają natomiast smażone serki nadziane połówkami papryczek (19 zł), które, wbrew pozorom, są propozycją również dla lubiących łagodne smaki.

skrzydelka

serki

Jeśli po stekach znajdziecie choć odrobinę miejsca w żołądku na deser, dobrym wyborem będzie brownie z lodami waniliowymi i karmelem (15 zł). Ten amerykański klasyk broni się przede wszystkim dobrym balansem słodyczy w daniu, które z łatwością można by zamienić w niezjadliwy, cukrowy ulepek. Harmonię zachowano dzięki przełamaniu karmelu i wanilii mocnymi, gorzkawymi nutami czekolady w cieście.

brownie

Whiskey in the Jar to miejsce ze specyficznym klimatem dla gości oczekujących konkretnej, mięsnej kuchni i nie bojących się sięgnąć do portfela nieco głębiej, by to osiągnąć. Wysoki rachunek rekompensują naprawdę świetne wrażenia smakowe i solidne porcje, zdolne zaspokoić nawet największy głód i wymagające podniebienie. A jeśli zasmakuje wam we wrocławskim Whiskey in the Jar, będąc w Poznaniu możecie wziąć na ząb propozycje z tamtejszego lokalu pod tym samym szyldem, również znajdującego się w rynku.

Kasia

Whiskey in the Jar
Rynek 23

1 Komentarz
  1. Magdalena 7 lat ago

    za każdym razem, kiedy chcę tam iść, ostatecznie wybieram inne miejsce na obiad. może w końcu się uda i zajrzę do Whiskey in the jar : )

    Reply

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również