Recenzujemy

Wooopit i Zorbas: kryzysu nie będzie

Tym razem z dowozem na Psiaka

Zapewne dobrze kojarzycie tego mema:

Ten, kto jak ja mieszka na Psiaku wie, że w tym skądinąd śmiesznym obrazku jest sporo przesady. Nie zmienia to faktu, że knajpy oferujące jedzenie z dowozem rzeczywiście zdają się traktować moją dzielnicę jak jakąś mityczną krainę za horyzontem, która wypada z większości stref dostawy. Podejście Wooopita było podobne, ale na szczęście niedawno obszar dowozu na tej platformie zdecydowanie się poszerzył. Dzięki temu, z mizernych kilku knajpek na początku, obecnie zrobiło się około 20 restauracji, spośród których mogę zamawiać do domu. Na pierwszy ogień sprawdziłam, jak w dowozie na Psiaka radzi sobie grecki Zorbas na Ofiar Oświęcimskich.

Tym razem wybrałam opcję dostawy na wybraną godzinę i rzeczywiście kurier stanął u moich drzwi dokładnie o 15:00. Jedzenie wciąż było ciepłe i zostało zapakowane w estetyczne, brązowe pudełka w gotowych zestawach. Nasz wybór padł na souvlaki, bifteki, szaszłyka w torebce oraz kawał fety z oliwkami.

W każdym z zestawów, oprócz mięsa, znajduje się hojna porcja frytek, pita, wybrany sos oraz miks warzyw. Frytki z Zorbas, choć na pierwszy rzut oka apetyczne, nie uniknęły typowej dla dowozu bolączki, czyli zaparzenia. Były sprawnie doprawione i w smaku autentycznie ziemniaczane, aczkolwiek rozmiękłe i smętne nie wzbudziły zachwytu. Na szczęście towarzyszyła im smaczna, zwarta i przede wszystkim świeża pita. Nie wiem, czy w zamówieniu jest możliwość podmiany frytek na nią, ale na pewno byłaby warta rozważenia. Niezbyt udany był niestety warzywny garnisz, który okazał się przedziwną mieszanką… pomidorów i cebuli. Z sosów zdecydowanie polecam mleczno-kwaśne tzatziki, choć fani ostrości polubią wersję musztardową.

Czas na clou, czyli mięso, które tu liczy się najbardziej. O Zorbas słyszałam wiele niekoniecznie pochlebnych opinii, ale w zasadzie jedyne, co mogę zarzucić mięsu z zamówienia to zbyt długi czas spędzony na ruszcie. Mięso samo w sobie było dobrej jakości, świetnie zamarynowane i przesiąknięte aromatem przypraw, a do tego zwarte i miękkie równocześnie.

Moim faworytem są zdecydowanie drobiowe souvlaki z subtelną nutą słodyczy, zaraz za nimi plasuje się równie udana wersja wieprzowa, a na miejscu trzecim wołowo-wieprzowe bifteki hojnie potraktowane śródziemnomorskimi przyprawami. Bifteki, czyli kotleciki z wołowo-wieprzowego mięsa mielonego, były jednak przesuszone. Już kilka kęsów pozwoliło jednak stwierdzić, że zrobione właściwie mogą naprawdę zachwycić.

Na koniec zostawiam fetę, szczęśliwie w niczym nie przypominającą popularnych „serów typu greckiego”. Jej słono-kwaśny smak zgrabnie odświeżył treściwą, mięsną bazę.

Podsumowując, mamy tu mały cud: dania dotarły na czas, ciepłe, a do tego smaczne – i to na Psie Pole! Wciąż nieco nie dowierzam i na karb tego zachwytu zrzucę przymknięcie oka na wpadkę z frytami, która w tym wszystkim zabolała mnie najbardziej. Z Zorbas zamawiajcie bez obaw i wpadajcie do lokalu, gdzie z pewnością zjecie jeszcze lepiej.

Partnerem wpisu jest Wooopit.

Kasia

1 Komentarz
  1. GgGg 6 lat ago

    Jeśli chodzi o te pomidory z cebulą, to jest to właśnie autentycznie greckie. Tam tak się właśnie jada souvlaki 😉 nie przyczepialabym się do tego. Wiem, co mówię, mieszkałam tam kilka lat. Pozdrawiam

    Reply

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również