Recenzujemy

Bez Lukru: wege, bez glutenu, bez cukru, i z sensem

Smaczne wykluczenia

Czy to moda i hipsterstwo, czy rzeczywista potrzeba rynkowa – wykluczenia pokarmowe stały się faktem i na oko co druga, może trzecia osoba pozbywa się z diety jakiegoś składnika. Sama swego czasu ze względów zdrowotnych odstawiłam gluten (szkoda tylko, że zapach z piekarni wzruszał mnie bardziej niż finał „O psie, który jeździł koleją” w podstawówce), a od kilku miesięcy nie jem mięsa. Od jakiegoś czasu dla dziwolągów mojego pokroju działa Bez Lukru, knajpka w centrum z daniami wegańskimi, bezglutenowymi i bezcukrowymi. Z wielką ciekawością odwiedziłyśmy to miejsce w trakcie majówki.


Wnętrze pełne jest kolorów, choć nie ma mowy o przepychu – wystrój sprawia wrażenie nieco studenckiego. Kolorowe poduszki, proste krzesła i ławy, a dla łaknących nieco intymności zaciszna antresola. Tuż przy barze można podziwiać, a następnie konsumować zdrowe ciasta (u nas podczas kolejnej wizyty!), które przygotowano w wielu wariacjach. Przy barze składa się też zamówienia zapoznając się uprzednio z niezbyt obszerną kartą zawierającą burgery, sałatki i naleśniki. Jako że wpadamy do Bez Lukru w porze obiadowej, apetyt na słodycze mamy umiarkowany i wybieramy właśnie spośród wytrawnych propozycji. Na przystawkę domowe nachosy z warzywami i pastami (ok. 15 zł) oraz kanapka z bezglutenowego pieczywa (do wyboru bez dodatkowych opłat) z wegańskim smalczykiem i-nie-wierzę-że-to-dzieje-się-naprawdę bekonem z kokosa (ok. 17 zł). Danie główne to u mnie burger tajski (25 zł), a u Kasi naleśnik z hummusem (24 zł).

Mija chwil kilka i dostajemy najpierw napoje – flat white z mlekiem konopnym nie smakuje jednak tak sympatycznie jak brzmi, ziołowy posmak kłóci mi się z aromatem kawowych ziaren oraz lemoniadę, która jest nią tylko z nawy. Morelowemu napojowi bliżej do smoothie, z mocno wyczuwalną nutą przypominającą skórkę pomarańczową. Następnie na naszym stole pojawiają się przystawki: nachosy oraz kanapki. Nachosy, a może raczej krakersy, momentami są zbyt twarde, ale warzywa przyjemnie chrupią, a same pasty (m.in. twarożek słonecznikowy i pasta brokułowa) stanowią ciekawą odmianę od klasyki. Smaczniejsze okazują się jednak kanapki, w których przede wszystkim zagrało pieczywo: nie ma tu mowy o gumowych lub zbyt twardych pajdach, a dwóch kawałkach smacznego, aromatycznego chleba. Wegański smalec mnie nie zaskoczył, ale przygotowano go dokładnie, dodając odpowiednią ilość przypraw. Hitem okazał się jednak bekon – doskonale chrupiący, smaczny i doprawdy stanowiący dobrą alternatywę dla wersji tradycyjnej.

Poziom utrzymały dania główne. Ponownie aprobatę zyskuje pieczywo, bułka w burgerze jest dobrze wypieczona i po prostu smaczna. Zgrabnie komponuje się z nią lekko orzechowy kotlet z ciecierzycy wzmocniony masłem orzechowym i ostrymi przyprawami oraz dodatki: me ukochane papryczki jalapeno, sos z orzeszków ziemnych czy kiełki. Obiektywnie rzecz ujmując to smaczne, nieprzekombinowane, ale bardzo dobrze przemyślane danie, które chętnie zjadłabym ponownie.

Odrobinę mniej entuzjazmu kierujemy w stronę naleśnika. Samo ciasto zaskakuje chrupkością i choć nie mam pewności, to wydaje mi się, że wykonano je z mąki gryczanej. Nie do końca smaczna okazała się jednak kompozycja dodatków: o ile hummus jest poprawny, o tyle pikle na ciepło nie skradły naszych serc. Bez nich całość mogłaby okazać się o wiele lepsza.

Bez Lukru nie powala na kolana, ale i nie zawodzi: ot przyjemna knajpka dla osób, które starają się jeść inaczej. Zajrzyjcie w drodze na Rynek lub po prostu będąc w okolicy. Rozczarowań nie przewiduję.

Bez Lukru
ul. Igielna 14

Aga

Skomentuj

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

Może zainteresuje Cię również