Co zmieniło się na Hubskiej?
Tylko ten, kto nie próbuje nie popełnia błędów – to (nomen omen) motto będzie przyświecać recenzji wiosennej karty Menu Motto. Restauracja już wkrótce się z nią pożegna, więc to ostatnie chwile na testy, dlatego podpowiadamy, czego warto spróbować i gdzie kryją się słabe strony aktualnego menu.
Nasza pierwsza recenzja Menu Motto była pełna zasłużonych zachwytów, a restauracja z miejsca trafiła do czołówki moich ulubionych w mieście. Krótka karta pełna polskich akcentów połączonych ze świeżością i pomysłem wróżyła restauracji świetną passę, której z resztą obecnie doświadcza. Drugie, wiosenne menu było okazją do sprawdzenia, czy po pierwszym szale poziom wciąż jest wysoki, a pomysły niekonwencjonalne. I jest tak w istocie, choć nie obyło się bez wpadek.
Zachwyty
Gdybym miała polecić jedno niezawodne danie z wiosennej karty Menu Motto, bez zastanowienia postawiłabym na barszcz z młodych buraków, podawany z okrasą cebulową, tłuczonymi ziemniakami i sadzonym, przepiórczym jajkiem. Esencjonalny, słodki wywar jest absolutnie fenomenalny, mocny i świeży równocześnie, wydobywający z niepozornego warzywa wszystko, co w nim najlepsze. W dzieciństwie często jadałam barszcz właśnie z ziemniakami i cebulką, więc danie zebrało dodatkowe, sentymentalne punkty. Lekki, deserowy wręcz barszcz połączony z konkretnymi dodatkami i odrobiną tłuszczu tworzy pod każdym względem świetnie zbalansowaną kompozycję. Po prostu zachwyca, co dla tej zupy jest komplementem niemal z księżyca. Zdjęcie dzięki uprzejmożci Żanety Hajnowskiej z bloga Cupcake Factory.
Mocną pozycją w menu są także pierogi z długo gotowaną łopatką wieprzową i fasolą, podawane z bobem i truskawką. Miękkie, z soczystym farszem, niemal rozpływają się w ustach, a ożywcza truskawka pasuje do nich zaskakująco dobrze.
Po stronie zachwytów umieściłabym też wegańską przystawkę, czyli grillowaną młodą kapustę podawaną z wegańskim majonezem, prażonymi pestkami dyni i kiszoną cebulą. Słodycz kapusty kontrują kwaśne nuty cebuli, ziarna dyni podbijają całość owocową nutą, a majonez spaja wszystko w spójną całość. Jest bardzo dobrze, ale byłoby jeszcze lepiej, gdyby do kapusty dodano nieco mniej tłuszczu.
Mięsożercom na mały głód polecam natomiast kanapkę z sercem wołowym, piklowaną gorczycą i sosem malinowym. Owocowy dressing podkręca wyjątkowo delikatną całość, podroby są miękkie i kruche, tost mocno maślany i tylko, ponownie, nieco przesadzono z ilością sosu. Łyżeczka mniej i danie byłoby perfekcyjne.
Zawody
Podobno na klasykach najtrudniej się wyłożyć i podczas naszej wizyty ofiarą tej zasady padł rosół. Nie wiem, czy kucharz miał wyjątkowo zły dzień, czy po prostu jego wizja rosołu mocno odstaje od opinii ogółu. Faktem jest, że był wyjątkowo lichy, niedoprawiony, smakujący przede wszystkim marchewką i wyblakłym wspomnieniem mięsa. Nawet jeśli to jednorazowa wpadka, nie zachęca do podjęcia ryzyka po raz drugi, zwłaszcza mając tak świetny barszcz za konkurencję.
Jakkolwiek kiepski rosół można uznać za błąd w sztuce, obecne w karcie gołąbki są daniem kiepskim w założeniu, bo nawet kelnerka gorąco przekonywała nas, że ich forma i smak to absolutnie świadoma intencja szefa kuchni. A ten podał nam ni mniej ni więcej nieosoloną kaszę na równie mdłych liściach kapusty, oblał całość tłuszczem, dodał parę liści botwiny, boczniaka i kawałek sera, w zamian najwyraźniej oczekując zachwytów.
Pal licho forma, bo nieapetycznie wyglądające gołąbki po prostu trudno się jadło, ale takie traktowanie kaszy woła o pomstę do nieba. Zabrakło spójności i wyczucia, ale z pewnością nie konsekwencji, bo gdy w ubiegłym tygodniu tego dania próbowała nasza znajoma, była równie rozczarowana jak my, podobnie zresztą jak jej towarzysze kolacji. Za obecność pozycji wege wśród dań głównych nalezą się brawa, szkoda tylko, że to chyba najgorsze danie z karty.
Desery
Bardzo mocną stroną pierwszej karty były desery i w obecnej również trudno im coś zarzucić, choć dekonstrukcja sernika w wydaniu Menu Motto pozostaje niedościgniona. Z dostępnej dwójki, czyli ptysiów z białą czekoladą, lodami z rabarbaru i malinami oraz bezy z mrożoną maślanką, bobem tonka, truskawkami i kokosową kruszonką skłaniam się ku ptysiom, ale to całkowicie subiektywne odczucie.
Co z innymi daniami? Kaczka, filet z dorsza i stek to spadek po poprzedniej karcie i wszystkie trzy były wyśmienite, więc nie mam podstaw żeby twierdzić, że w tej kwestii coś się zmieniło. Klasyczny tatar z Menu Motto był jednym z najlepszych, jakie jadłam, więc zakładam, że ten na bazie sarny też możecie zamawiać w ciemno. Co do reszty, zachęcam do własnych testów, bo przyjemność z odkrycia wyjątkowego przysmaku pozwala zapomnieć o nieapetycznej wpadce. Mimo niedociągnięć, wiosenną kartę Menu Motto uznaję za udaną i mam nadzieję, że w kolejnej nie znajdziemy powodów do narzekań.